Nie sądzisz, że to naprawdę dziwne? Nadal trwamy, choć nie powinniśmy. Większość z tych, których znałem już popełniła samobójstwo wolności. Nie rozumiem ich. Nie chcę nawet ich rozumieć.
Zwyczajnie mnie przerażają.
Po co im wolność? Tyle o niej prawią, a gdy już ją widzą, to święconą wodą na nią pryskają. Cieszą się, kiedy odbiera im się możliwość wybierania i decydowania, bo czują się wtedy bezpieczniej i stabilniej. Kiedy masz jedną opcję, to nie musisz się zastanawiać nad konsekwencjami wyboru, a kiedy masz już dwie lub więcej, to wtedy pojawia się odpowiedzialność z wyboru, a samo myślenie "co by było gdyby" gryzie jeszcze bardziej, prawda?
Wychodzi więc, że ludzie pragnący wolności, to zwyczajni masochiści.
Kiedyś starałem się zrozumieć każdego napotkanego człowieka. Jego, i jego punkt widzenia, ale obecnie staram się ignorować większość ludzi. Większość to takie dziwne stwory, które operują pojęciami będącymi dla mnie zupełną abstrakcją albo mówią o rzeczach, o których nie mają większego zrozumienia.
Czasami jednak mam wrażenie, że i ja w takiej rozmowie staje się odbiciem tych osób. Na swój sposób większość z nich jest jakimś pustym odbiciem mnie. Takim "echo". Bardzo dobrze słychać to echo, kiedy patrzy się w oczy mijanych na ulicy osób. Tak wiele można usłyszeć w ich spojrzeniu. Bez sensu, prawda?
Sam przecież zrezygnowałem z wolności.
Nie wiem czemu.
Próbowałem dać się oswoić? Chyba tak.
Smycz kołysze się na wietrze, a wiatr wzbiera na sile.
Tym razem wiatr nie przynosi niepokoju, a jedynie niecierpliwość.