Wstalam.
Musialam isc zrobic sniadanie, mialam nadzieje, ze on jeszcze spi.
Jednak tak nie bylo, nie spal i siedzial w kuchni.
Kurcze. Pytal czy porozmawiamy, ale powiedzialam mu, ze pozniej.
Dopiero wstalam i nie mam głowy do tej rozmowy.
Ci znajomi, ktorzy wczoraj byli zaprosili nas dzisiaj na kawe.
Nie jade.
Nie chce mi sie.
Nie z nim.
Musze isc zalatwic kilka spraw.
Nie wiem od czego zaczac, nigdy nie mialam takiego balaganu w glowie.
***
Siedze ostatnio na fb.
Patrze, a tu zdjecie.
Testu.
Takiego ciazowego.
Dwie kreski.
I podpis: Swietujemy!
Nogi sie pode mna ugiely.
Jeszcze miesiac temu mowil, ze kocha.
Ze zawsze kochal.
I zawsze kochac bedzie.
I ze nigdy juz nie odejdzie.
I po co to? po co te klamstwa? po co te puste slowa?
Zniszczyl mi zycie, naszemu dziecku zniszczy zycie.
Zniszczyl mnie.
Przyjdzie kiedys taki czas, ze ja zniszcze go.
Obiecuje.