Gdyby moje życie było fabułą jakiejś książki, to ostatecznie spotkałoby mnie szczęśliwe zakończenie.
Były by problemy, ale potrafiłabym sobie z nimi poradzić, a mój bohater pomagałby mi przez nie przejść.
Byłby szaleńczo we mnie zakochany (choć nie zdawałaby sobie z tego sprawy).
A ja byłabym zakochana w nim. Od pierwszej chwili.
Popełniałby błędy.
Ja też.
Nie byłby ideałem.
Ja też.
Być może byłby nawet sprawcą moich kłopotów.
A ja jego.
Na zmianę kochałabym go i nienawidziła.
On miałby tak samo.
Dużo byśmy rozmawiali.
Albo milczeli, ale cały czas wsłuchani w siebie.
Chciałaby poznać moje myśli i pragnienia.
A ja chciałabym poznać jego.
Chciałby bym była szczęśliwa.
Ja chciałabym by on był szczęśliwy.
Nie wychodzilibyśmy z łóżka.
Nigdy nie mielibyśmy siebie dość.
Bylibyśmy dla siebie wszystkim co najlepsze i co najgorsze.
Nie umielibyśmy bez siebie żyć.
Żylibyśmy długo i szczęśliwe.