Wyszłam dzisiaj na obiad do mojego biurowego bufetu, gdzie wyjątkowo zajęte były tylko dwa stoliki. Zamówiłam zupę i usiadłam w rogu, by widzieć wszystkich siedzących. Przy pierwszym stoliku siedziała grupka pięciu chłopaków. Dwa stoliki dalej jakaś para. Wszyscy oni trzymali w jednej ręce sztućce, a w drugiej telefon. W sali panowała cisza, nie było słychać rozmów, śmiechu, tylko szczęk naczyń i bulgotanie wody w ekspresie. Każda z siedzących osób pogrążona była we własnym świecie, zupełnie nie dostrzegając siedzącego obok człowieka.
Lubię obserwować ludzi, ale to co zobaczyłam dzisiaj uświadomiło mi, jak bardzo zmienił się świat. Jak bardzo my ludzie, pozwoliliśmy by nowoczesność zawładnęła naszym życiem.
Czułam się nie swojo. Zupęłnie jakbym nie przebywała wśród ludzi tylko robotów, ale w ciszy jadłam zupę zastanawiając się nad tym...
Przecież wszyscy znajomi mają Facebooki, Messangery, Twittery i co tam jeszcze. To tam zamieszczają wszystkie najdrobniejsze chwile ze swojego życia, opisują gdzie się znajdują, co robią, kogo lub co lubią, dodają odważne komentarze, zamieszczają zdjęcia wpisy i żyją życiem F-e-j-s-b-u-k-o-w-y-m.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że skoro nie mam f-e-j-s-a to nie żyję. W pierwszej chwili się roześmiałam, uznając ten komentarz za dobry żart, ale z czasem zaczęłam słyszeć je częściej. W dodatku nagle okazało się, że nikt już nie pisze sms-ów bo używa do tego m-e-s-e-n-dż-e-r-a, nikt nie składa życzeń face to face tylko przez- f-e-j-s-b-ó-k-a. Nikt nie wysyła podcztówek z wakacji tylko zamieszcza wpis na t-a-b-l-i-c-y. Co więcej wypad do galerii po nową bluzkę, pierwsza kąpiel własnego dziecka czy nawet wizyta na porodówce nie są już intymną kwestią lub rodzinnym wydarzeniem tylko społeczną debatą opatrzoną szczegółową analizą, licznymi komentarzami, l-a-j-k-a-m-i rodziny, znajomych i znajomych moich znajomych...
Nie odczuwamy już potrzeby bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, podtrzymywania relacji, prowadzenia dialogu czy rozmów, ochrony własnej prywatności lub szacunku do intymności drugiego człowieka. Prześcigamy się w ilości posiadanych znajomych, l-a-j-k-ó-w, zdjęć, odwiedzonych miejsc, przebiegniętych kilometrów lub wygranych gier. Nie rozstajemy się z telefonem, tabletem, by być na bieżąco z wydarzeniami f-e-j-s-b-ó-k-o-w-e-j rodziny. By nic nas nie ominęło, nic nam nie umknęło. Podczas gdy bliska nam osoba jest tuż obok i nawet nie wiemy jak jej minął dzień, jakie ma plany na weekend, co ją martwi, czego się boi... Ba! nawet nie zauważyliśmy, że siedzi obok i z niecierpliwością czeka, aż zauważysz, że była u fryzjera i zrobiła pyszny obiad licząc na to, że gdy zjecie, otworzysz wino i spędzicie miło wieczór.
Przecież to takie ludzkie.
Ale nie w wirtualnym świcie, który zawładnął naszym życiem.
Nigdy się z tym nie pogodzę. I nigdy nie dam się przekonać, że bez f-e-j-s-b-ó-k-a nie da się żyć. Bo się da. Tylko trzeba chcieć. Może nie jest tak łatwo, bo jednym kliknięciem nie da się uciąć rozmowy na niewygodny temat, może trzeba włożyć trochę więcej wysiłku by się spotkać ze znajomym i dowiedzieć się co u niej słychać. Można nawet skończyć studia i to w trybie niby-indywidualnym, bo bez zgody Dziekana, nie mając f-e-j-s-a i nie przynależąc do żadnej grupy. Wystarczy mieć p-r-a-w-d-z-i-w-ą koleżankę, która spotka się przy kawie, da Ci notatki i wytłumaczy zagadnienia na egzamin.
Nie dam się przekonać, że liczba znajomych na jakimś portalu społecznościowym ma decydować o tym jak bardzo jestem towarzyska, a ilość ł-a-p-e-k w g-ó-r-e o tym jak wartościowym człowiekiem jestem i jak bardzo ktoś mnie lubi. Żadna emotikonka nie zastąpi mi prawdziwego przytulenie, czy pocałunku. Żaden wirtualny kwiatek nie wywoła szczerego uśmiechu na mojej twarzy i żadne <3 nie zastąpi mi prawdziwego Kocham Cię usłyszanego podczas przygotowywania śniadania czy wieczornego spaceru.
Jestem niemodna i staroświecka, bo nie wrzucam fotek po wspólnie spędzonej nocy, nie informuje świata o tym jaką kawę piję, jakiej muzyki słucham i na jaki kolor pomalowałam dzisiaj paznokcie. Nie dziele się informacją o tym, gdzie aktualnie się znajduje, w jakim wydarzeniu wezmę udział i w którym miesiącu ciąży jestem.
Trzymam się wyznaczonych granic, które strzegą mojej prywatności, intymności chroniąc mnie przed fałszywymi przyjaciółki czekającymi na pikantne szczegóły z mojego życia. To ja decyduję o tym z kim się przyjaźnię, a kto jest tylko moim znajomych z czasów przedszkola. Kto wie o moich problemach i z kim świętuję sukcesy. Kto zna moje upodobania, kto wie z kim jestem w związku i gdzie pracuję. Niezmiennie mimo upływu lat od bliskich osób oczekuję zainteresowania i 99% uwagi. Prawdziwych rozmów, wspólnego spędzania czasu, pocieszania, gdy coś mi nie wyjdzie i cieszenia się wspólnie ze mną z sukcesów. Chce zwykłej codzienności, nieporozumień, śmiechu, płaczu, rozlanej kawy i spaceru w deszczu. Chce po prostu prawdziwego życia.
Możemy latać w kosmos, drukować narządy, jeździć samochodami na energię słoneczną, prowadzić telekonferencję, ż-y-ć -f-e-j-s-b-ó-k-i-e-m, a mnie i tak bardziej będzie interesował człowiek.
To najbardziej doskonała niedoskonałość jaka udała się Bogu.
Nikt nie wymyśli nic lepszego.