zdjęcie za czasów jak jeszcze byłam pięknie opalona i nie schodziła mi skóra.
siniaczkiem na nodze się nie przejmujcie. tak to jest, że na jednym zdjęciu mam wielki opatrunek na palcu na innym gigantyczną, fioletową plamę ze szwem po środku :D jak się jest niezdarą to należy się zaprzyjaźnić z międzynarodową służbą zdrowia... :D proste. taaa. już go prawie nie ma
no i siemka szkoła. już nie długo powroty w wielkim stylu oraz te bez stylu zupełnie. chyba nikogo nie zdziwi jak powiem, że mi się nie chce? trzeba. to będzie dobry rok, musi być. nastawiona jestem pozytywnie, minie mi pewnie na pierwszym rosyjskim, ale póki co to jeszcze trochę pożyjemy i wykorzystamy czas do ostatniej minuty. tak jak lubimy najbardziej.
dużo się ostatnio dzieje, zresztą całe wakacje tak było. nie pamiętam co gdzie, z kim i kiedy. ale to jest fajne. nudzić się nie miałam okazji i już mieć nie będę. tydzień zaplanowany na maxa. z wyjątkiem grilla, który ma wypalić i koniec.
hm. wczoraj był miły dzień. randka? taka prawdziwa. najprawdziwsza. jak kiedyś. tego było trzeba. romantycznie i deszczowo. tak prawdziwie... hm. to dobre słowo - prawdziwie.
wcześniej z Dag, głupkiem. fryzury i nie tylko :D
takie dni, dają mi takie poczucie bezpieczeństwa. jest constans. miłość, przyjaźń, rodzina, znajomi. nie przyklejam karteczek. nauczyłam się dzielić sobą, a co trudniejsze czasem. i mam nadzieję, że wszyscy Ci, którzy powinni są z tego zadowoleni. oby rok szkolny tego nie zniszczył....
napisałam ostatnio o miażdżeniu wyobrażeń. lubię to. chyba trochę za bardzo. najpierw mam plan, marzenie i założenie. potem przychodzi realizacja. i poczucie dumy. taaak, było lepiej niż miało być.
to najlepsze wakacje mojego życia. jestem tego pewna. choć nie powinna jeszcze zapeszać...