Taki widok będę miała na co dzień za dwa dni. Dosłownie 2 minuty od domu.
Czuję, jakby we mnie mieszkały dwie osoby, które nieustannie toczą ze sobą walkę co robić. Czuję się taka skołowana, nie wiem jak postępować. W sumie, mam tylko jedną możliwość, bo drugiej nie byłabym w stanie wykonać, mimo że wszyscy mi to radzą. Nawet mój rozsądek.
Czasami mi się wydaje, że przesadzam z imprezami, ale co poradzić, jeśli to jest jedyny znany mi sposób by choć na chwilę zapomnieć, zrelaksować się i poczuć marną imitację szczęścia? Wiem, że sama sobie szkodzę tkwiąc w tym wszystkim, jednak inaczej, pomimo szczerych chęci, nie potrafię. Wydaje mi się, że z każdym dniem jest łatwiej, tak samo jak jest coraz trudniej, gdy pojawi się jakiś problem.
Co ja bym zrobiła bez pewnych ludzi. Pewnie bym marnie skończyła już w lutym. Kurcze, czemu to się ciągnie jak flaki z olejem... (co za porównanie o.O) W sumie, odpowiedź jest chyba prosta, bo sama na to pozwalalm... ale, ciągnęło się nawet wtedy, gdy kontakt był zerowy. Hah, wgl cały czas jak o tym myślę, to mam w głowie, że to pół roku dopiero, a to przecież 9 miesiąc będzie leciał. Nie wiem, dlaczego stanęłam na tych 6 miesiącach. Przecież wtedy jeszcze wszystko tak bolało, bardziej niż teraz. Teraz jest znośnie. Ktoś mi dziś powiedział, że mam smutne oczy, drugi Ktoś, że coś zbyt częst mam wątpliwości czy to kontynuować. A mimo wszystko wciąż w tym siedzę, a Oni przy mnie nadal są.
Zmiana tematu, bo zaraz jeszcze żyletkę wyciągnę.
Po tym pięknym parku mam zamiar biegać. Dla formy. Dla pozbycia się emocji. Dla samej siebie. Dla początku czegoś nowego, lepszego.
Znów mi się dostanie, że pisząc to brzmię jakby świat mi się walił, a na co dzień temu zaprzeczam. Po prostu dopiero nocą, gdy ciemno wokół, czarne myśli odważają się wyjść na jaw. To chyba nie przypadek, że zostały tak nazwane.
"Za plecami śmiech, dym z papierosa, głos,
który podpowiada, że nie ma sensu Cię kochać."