photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 6 LUTEGO 2013

dalej dalej dalej

Jak ten czas leci.

Egzaminy wszystkie zdane. Pomińmy cały ten stres,nerwy, brak snu, zmęczenie, zawroty głowy itp. Ważne, że zdane, nieważne jakim kosztem. Chociaż może przesadzałam z energetykami. Nie lubię ich.

Nie lubię też siedzieć sama. A teraz, o, będę samiusieńka w mieszkaniu przez najbliższe 4 dni. Jak nie oszaleję to będzie cud. Wszystko przez to, że zostały mi do zaliczenia basen i gimnastyka i trzeba było wrócić do Wro. W sumie, to pewnie i tak w zg nie wysiedziałabym zbyt długo. Zbrzydło mi to miasto, te bure, puste ulice i to, że jest tam tak cholernie dużo wspomnień, które perfidnie przypominają o starych dobrych czasach, które już niestety nie wrócą. Brakuje mi tej beztroski. I niektórych ludzi...

 

Czuję się całkowicie wypruta z sił. Nie tylko fizycznych, ale także, i chyba przede wszystkim, psychicznych. Nie wiem... chyba potrzybejuę takiego motywatora, światełka, które będzie mnie prowadzić i dodawać sił.

Niech już ta wiosna przyjdzie. Jakoś tak weselej się robi wtedy na świecie.

 

Po głębszym zastanowieniu, stwierdzam, że pora przystopować z niektórymi sprawami. Nie ma sensu się wkręcać, męczyć, liczyć na gruszki na wierzbie. Czas pokaże, a póki co najwyższa pora uniezależnić się od niektórych ludzi, odzwyczaić się, zapomnieć. Nie mam sił ani ochoty na jakieś niejasne, dziwne sytuacje. Albo bierzesz rozpęd i skaczesz na drugą stronę, albo siadasz i medytujesz nad przepaścią. Nie da się zawisnąć w powietrzu.

 

Chcę uciec al­bo um­rzeć al­bo się roz­je­bać.

Chcę być śle­py i niemy i nie mieć ser­ca.

Chcę się wczołgać do dziury i nig­dy nie wyjść.

Chcę zmieść swo­je is­tnienie z po­wie­rzchni ziemi. Z po­wie­rzchni je­banej ziemi.

Biorę głębo­ki oddech.
Trze­ba iść.