Wyprawa: Koniaków-Przysłop-Barania-Malinowska Skałka-JASKINIA-Lipowa
Termin: !8 września
Skład:W.(ekspert do spraw jedzenia)
ja ( pokonywanie dróg pionowych i podziemnych)
A więc.... Pobudka bladym świtem i wyruszamy na trasę! Dzielnie pokonujemy początki naszej nadzwyczaj ciężkiej i trudnej trasy aż domomentu napotkanie przeszkody w postaci leżącego na szklaku ogromnego przewrfóconego drzewa.Gdy tylko je ujrzałyśmy niezwłocznie postanowiłyśmy przysiąść na nim, przyjrzeć się otaczającym nas górą oraz napić się. Gdy tak z zamyśleniu siedziałyśmy nagle i niespodziewanie zza choryzontu wyjawił się wielki, ogromny i przerażający na człowiek ! Przerażone powiedziałyśmy mu dzieńdobry i wyruszyłyśmy w dalszą drogę. Po maru metrach napotkałyśmy wystającą z ziemi ciekawie wyglądającą skałkę więc poszłyśmy obejrzeć ją z bliska. I oczywiście postanowiłyśmy jeszcze tam wrócić gdyz w skałce znajduję się dziura mogąca zapowiadać się na jakąś ciekawą jaskinkę.Obchodząc skałkę dookoła i robiąc masę zdjęć postanowiłam spróbować na nią wejść. IIII UDAŁO SIĘ !! Myślę że stworzyłam nową drogę wspinaczkową o wdzięcznej nazwie " O Matko to się odchyla". Swoją drogę oceniam na najnizszy mozliwy stopień trudności. W wspinaczce pomagają rosnące tam drzewa które niestety przy szczycie zaczynają się odchylać. Po spenetrowaniu wszystkiego w tym miejscu ruszyłyśmy dalej. Dotarłyśmy do schroniska na Przysłopie, zwiedziłyśmy muzeum, którego opiekunką jest zresztą bardzo miła pani, która jak się okazało prawie jest moja sąsiadką. Następnie weszłyśmy na Baranią, gdzie było okropnie zimno więc szybko ruszyłysmy dalej. Jeszcze zapomniałam dodać ! żeby nie było tak pięknie po drodze w plecaku wylał mi się sok na wszystkie ubrania przeznaczone do jaskini więc wyglądałam fantastycznie susząc je na placaku. Następnie dotarłyśmy na Malinowską Skałkę, pomogłyśmy jakiemuś panu znależć znak (moim zdaniem całkiem widoczny, ale tak to jest jak się chodzi w góry z samym przewodnikiem bez mapy), ruszyłyśmy do jaskini ( o tym co się tam działo już w osobnej notce). I zeszłyśmy na dół. Oczywiście tu też nie mogło być łatwo, gdyż mojemu Tacie, który miał nas odebrać zepsuło sie auto dośc daleko od nas. Oczywiście żadnego autobusu nie było. Więc na sam koniec czekała nas jeszcze podróż 3 stopami i autobusem, ale ciemną nocą udało nam się wrócić do domu !
Właściwie to była wycieczka w góy na którą najmniej w życiu byłam przygotowana. NIe miałam wogóle długich spodni, wystarczająco ciepłego ubrania, normalnego picia w butelce tylko jakiś sok w kartonei i na dodatek zapomniałam kanapki. Ale wycieczka bardzo udana. Dużo fajnych, ciekawych momentów, przejście całej zaplanowanej trasy i oczywiście fajne towarzystwo. Podsumowując---będzie co wspominać !