Dominika dostała ważny telefon, że jej mama źle się poczuła i jest w szpitalu, dlatego moja koleżanka od razu pojechała do niej. Ja poszłam na autobus i pojechałam do domu. Gdy szłam schodami, miałam jakieś dziwne przeczucie, żebym jednak nie wchodziła do mieszkania. Zrobiłam jednak inaczej i weszłam. To, co tam zobaczyłam, przeszło wszystkie moje najśmielsze oczekiwania. Hubert kochał się z jakąś lafiryndą na naszej kanapie w salonie. Cały mój świat się w tym momencie zawalił. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Wyjść zanim mnie zauważą i udawać do końca życia, że nic nie widziałam, czy przeszkodzić im w gorącym seksie i urządzić awanturę. Kiedy już chciałam uciec, Hubert spojrzał w kierunku drzwi, zauważając mnie. Odsunął rękę dziewczynę, która siedziała na nim okrakiem.
-Zuza, co Ty tutaj robisz? Powinnaś być w szkole. -W jego głosie można było wyczuć zmieszanie z wściekłością.
-Jak widzisz, stoję i patrzę jak się zabawiasz z jakąś ździrą.
-Wypraszam sobie tą ździrę, bo nią nie jestem, w przeciwieństwie do ciebie. -Zaczęła ta dziwka.
Już miałam zacząć ją wyzywać, kiedy odezwał się Hubert.
-Uspokójcie się. Magda, będzie lepiej jak już pójdziesz, a ja Ci Zuzka wszystko wytłumaczę. -Podszedł do mnie i próbował pogładzić moją twarz.
-Nie dotykaj mnie. -Odskoczyłam od niego. -Nie chcę też słuchać też Twoich tłumaczeń.
Wybiegłam z mieszkania i nie wiedziała, co mam teraz zrobić, gdzie iść. Nogi same poniosły mnie do pobliskiego parku, w którym lubiliśmy spędzać razem czas. Gdy przechodziłam obok kiosku, kupiłam papierosy. Usiadłam na ławce, podkuliłam nogi i zaniosłam się płaczem. Nawet nie wiem, ile tam siedziałam, ale poczułam, że ktoś siada obok mnie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam pana Kwiatkowskiego.
-Zuza, co się stało? Dlaczego płaczesz? -Zaczął dopytywać mój nauczyciel.
-Wszystko jest w porządku. -Odpowiedziałam obojętnie i chciałam iść, kiedy poczułam jego dłoń na moim nadgarstku. -Proszę mnie puścić, bo zacznę krzyczeć.
-Spokojnie, nie chcę Ci zrobić krzywdy, ale widzę, że cierpisz i chciałbym Ci pomóc. -Mówiła bardzo spokojnie pan Rafał.
-Pomóc? O czym pan mówi? Mi nie da się pomóc. -Zaczęłam mówić niecierpliwie.
-Jeśli mi powiesz, co się dzieje, myślę, że razem coś wymyślimy.
-To są moje prywatne sprawy i nikt nie ma prawa się w nie wtrącać.
-Tak, wiem o tym, ale nie mogę patrzyć, jak cierpisz. Myślisz, że nikt nie zauważa Twoich siniaków, tego że jesteś zawsze smutna? Każdy to widzi, tylko wszyscy się boją zapytać, co się dzieje, boją się wtrącać właśnie w te Twoje prywatne sprawy.
-To jak wszyscy boją się w nie wtrącać, to panu proponuję to samo.
________________________________________________________________
Jak Wam się podoba kolejna część? Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy, czy Was zaskoczyłam? :)