hej misiaczki.
nie jestem nowa ani w temacie, ani na fotoblogu. co więcej, można już nawet powiedzieć, że jestem weteranem "katowania się" czyt. diet.
Jedyne co nowego będzie, to ten blog. Dlaczego go właściwie zakładam? Nie wiem. Mam wrażenie, że to będzie zabójstwo wszystkiego, co zdołałam osiągnąć i mojej powolnej akceptacji, która owszem - wracała. Małymi krokami znowu zaczynałam lubić siebie. I co z tego wyszło? Że niestety, wciąż mi mało :C
Nikt z moich kręgów nie będzie o tym blogu wiedział, więc jestem tu stricte incognito. A przynajmniej mam nadzieję taką pozostać, tymczasem będę tu próbować pomóc samej sobie w wytrwaniu czy jak to tam nazwać. Właściwie to zainspirowała mnie #cymamon
Skoro mam się przedstawić, to powiem tylko tyle, że znowu, po raz kolejny chcę schudnąć. Powiedzcie, czy to nie chore? Bo ja wiem o tym, że już jestem chuda. Ale nie potrafię za to podziękować, tylko chcę brać więcej :c to egoistyczne, bardzo.
Tkwie w "tym" już hoho, bedą dwa lata. Aczkolwiek mogę powiedzieć, że branie mojej wagi bardziej na serio zaczęło się jakieś 9 miesięcy temu. Na początku 2013 roku, mając 15 lat, ważyłam około 52 kilogramy przy wzroście 160 cm. Nie podobałam się sobie okrutnie, wzięłam sprawy w swoje ręce i - co tu dużo mówiąc - niszcząc swój organizm i psychikę, przez 6 miesięcy straciłam 7 kilogramów. To dużo, zważając na moje niewielkie wymiary. Przerwa między nogami, płaski brzuch. A ja co widziałam? Baleronki i bęben od pralki w miejscu w.w. części ciała. Cóż, przyszły wakacje. Ćwiczenie codziennie przez pół roku zrobiło swoje, moje ciało było ładne, mówił mi to zarówno mój chłopak jak i inni. Cieszyłam się. I tak sobie ważę tyle samo od początku wakacji.
Wspominałam że przez ten czas zemdlałam kilukrotnie oraz leczyłam się hormonalnie, gdyż łącznie przez 7 miesięcy nie miałam okresu? Do tego meszek, drgawki, bolesne skurcze w nocy, apatia, stany lękowe, zaburzenia snu.
Więc co mnie do cholery teraz znów wzięło, że ważąc tyle samo (nawet przy wyższym wzroście) znów chcę schudnąć?
Szczerze, to powiem kolokwialnie CHÓJ WIE.
Wciąż biję się z myślami czy to dobry pomysł, no ale cóż - zaryzykuję.
Za 11 dni wesele, ciekawe ile uda mi się zrzucić do tego czasu - o ile się uda. Sukienka przychodzi w czwartek, rozmiar XS.
45.2 kg/163 cm.
82/61/84
Pytajcie, dodawajcie i takie tam
pomóżcie mi nie zwariować.
Jeśli chcecie, mam swoje zdjęcia z całego tego okresu, mogę dodać, jeżeli się odważę w ogóle.