Wczoraj nie pisałam. Spowodowane to było pójściem spać lekko po siedemnastej. Jeżeli chodzi o mój plan ograniczenia słodyczy, wczorajszy dzień mogę uznać za zaliczony. Zjadłam: płatki z mlekiem, trochę frytek (koleżanka w szkole mnie poczęstowała) i 3 kajzerki. Łącznie około tysiąc trzydzieści trzy kalorie. Mogłam nie jeść tyle bułek.
Jeśli chodzi o szkołę, to było bardzo OK. Zbliżyłyśmy się do siebie z koleżanką. Potrafimy się śmiać i śmiać. Szkoda, że jak wracam do domu to wyszystko mija. I tak, widziałam te głupie uśmiechy fałszywych ludzi. Szczególnie dziewczyn, takich czterech "princessek", które myślą, że są najlepsze, najpiękniejsze, najmądrzejsze i najsławniejsze w szkole. Srał je pies. A, i w naszej szkole WRESZCIE wzięli się za remonty. Na salach gimnastycznych wymieniana jest podłoga, ściany na korytarzach są odmalowane. Szkoda, że w sali, gdzie mieliśmy matematykę zrobili pokój nauczycielski. Była to jedna z niewielu najcieplejszych klas w szkole. Nauczyciele będą sobie grzać dupy, a my będziemy marznąć, super.
Muszę odrobić pracę domową z matematyki. Niby mam na dzisiaj napisać rozprawkę, ale zgłoszę nieprzygotowanie. Nie mam do tego teraz głowy.
A dzisiaj zjadłam już kajzerkę z ketchupem, czyli około dwieście kalorii. Muszę przestać jeść tyle bułek.