Na wzgórzu ze słów usypanych nadziei i wiary
Pociechy i pięknych prawd
Tak stoję i czekam na świt
Co nadejść zapomniał
Od roku i kilku dni
Powroty zawsze takie same są
Zapadam w ciepłą czarną mgłę
Może jak Ty w końcu zniknę w niej
Pałac na górze kołysze mrok
Choć zwykle sufit tłumił dźwięk
To na dnie piekła znowu bawią się.....
W pokoju mym
Umieram co dzięń
Już nawet światło tam się boi wejśc
I błagam los
O choć jeden znak
Co zwróci spokój i pozwoli spać
Dlaczego Ty...wolałabym ja
Zniknąć tak nagle jak pod słońcem mgła
Wołam przez noc i krzyczę za dnia
DLACZEGO NIE JA!!