photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 28 CZERWCA 2014

Wzięło mnie dziś na przemyślenia. Może dlatego, że właśnie jestem w trakcie pakowania, i że to moja ostatnia noc tutaj, w tym mieszkaniu, pierwszym mieszkaniu bez rodziców. Rzeczy już spakowane. Pusto. 

Oblałam prawo jazdy, chciałam wymusić pierwszeństwo na skrzyżowaniu :P i mam poprawkę w środę, tak więc wyjazd opóźni się o co najmniej tydzień. Przez ten czas znów będę mieszkać z rodzicami, ale nie przeszkadza mi to. W końcu to tylko tydzień. No dobra, góra dwa, jeśli znów obleję. 

Myślę o swoim całym życiu. Wiele wspomnień jest gdzieś głęboko, czasem odzywają się. Czasem jest mi przez to przykro. Wspominam na przykład zeszłe wakacje. Ostatnio śni mi się M. Do tej pory wspomienia o nim budzą we mnie silne uczucia. Może nie miłosne, bardziej jakieś takie... Nie wiem nawet jak nie nazwać. Nie wiem czy to złość, czy pogarda do siebie i czy bezsilność, że wciąż jest gdzieś w mojej głowie. I to nie jest tęsknota za nim. Gdybym go dzisiaj spotkała, pewnie przeszłabym po prostu obok. 

Teraz mam Mojego M. Tak, tak, ich imiona zaczynają się na tę samą literę. Nie mam wątpliwości, czy chcę z nim być. Wiem, że chcę, wiem, że go kocham i wiem, że bez niego już bym sobie nie poradziła. On buduje harmonię w moim życiu, on mnie ocalił. 

Piszę o niczym, wiem. Może i nawet myślę o niczym. Może to zmęczenie sesją i tym wszystkim. Czuję, że jestem innym człowiekiem i nie potrafię ocenić, czy ta stara ja była prawdzia, czy ta obecna. Bo to naprawdę inne osoby. Całkowicie. Myślę, czy to nie jest jakaś kolejna maska, myślę, czy nie oganiam wszystkich wątpliwości nim w ogóle się nie pojawią, aby znów czegoś nie spieprzyć. 

Nie umiem już nawet pić alkoholu. Nie byłam alkoholiczką, bez przesady, ale przecież nie tak dawno temu praktycznie codziennie szłam na piwo, a jak tylko była okazja balowałam do białego rana. Jak najadłam sie i wymiotowałam dzwoniłam do kogoś, szłam do pabu. Pamiętam, że pijałam nie raz nawet po 7 piw i byłam w stanie jako tako wrócić do domu. A teraz? Wczoraj urwałam się z koleżanką na piwo, wypiłam dwa duże, w dodatku smakowe. I co? Czułam się nieźle, ale rano znów to samo - ból głowy, brzucha, potworny kac jakbym co najmniej piła wódkę. A to przecież tylko dwa piwa. Na weselu kuzynki było tak samo, praktycznie nic nie piłam, cały wieczór byłam trzeźwa, a następniego dnia umierałam w łóżku. 

A powiem szczerze, że marzy mi się impreza bez M., iść gdzieś na całą noc, potańczyć, popić za wszystkie czasy. Ale po co, skoro potem mam czuć się jak ścierka? Nie mam na to czasu. Zawsze coś. Nie mogę stracić całego dnia na leczenie kaca, bo przecież praca, bo tamto, sramto, dupamto. 

 

Komentarze

larvette Takie imprezy to tylko zabijanie myśli...
29/06/2014 0:15:06