Fran złapała go za ręcę i wyswobodziła się spod niego.
- Naprawdę masz na to jeszcze siły? - zapytała poważnie.
- W sumie to nie, ale jestem gotów zrobić wszystko by cię zadowolić - złączył ich dłonie.
- Zadowolisz mnie idąc spać - odwróciła się tyłem do niego.
- Jak ty często fochy strzelasz ostatnio - zażartował.
- Peter... Proszę cię. Jeśli ci na mnie zależy uszanuj moją decyzję - popatrzyła na niego, przewracając się na plecy.
- Chodź tu moja malutka - przyciagnął ją do siebie.
Nie dała rady mu się oprzeć. Wtuliła głowę w jego szyję i wsłuchiwała się w spokojne bicie serca. Teraz była pewna, że nie byłby w jej w stanie nigdy skrzywdzić. Ufała mu, a to w związku najważniejsze. Przy nikim nie czuła się tak bezpiecznie.
Otworzyła oczy i powoli rozejrzała się po pomieszczeniu. Musiała sobie przypomnieć gdzie się znajduje, bo na pewno nie był to jej pokój. Odwróciła się powoli i dostrzegła Petera, który leżał przytulony do jej pleców. Nie chcąc go obudzić, delikatnie zsunęła kołdrę i przeciągnęła się. Wyciagnęła rekę po komórkę, żeby zobaczyć godzinę. Na ekranie widniało nieodebrane połaczenie od mamy z godziny 8. A teraz była 11. Fran wygramoliła się z łóżka i wyszła z pokoju. Na korytarzu zadzwoniła do mamy, a przy okazji próbowała się zorientować ile osób jeszcze śpi.
- Mamo? Ja zaraz wrócę, tylko znajdę Robbiego. Tak. Potem ci powiem - rozłaczyła się.
Postanowiła zejść na dół. Liczyła, że ktoś będzie w kuchni. Intuicja jej nie zawiodła.
- Już wstałaś? - Jessica wydawała się zaskoczona. - Napijesz się herbaty?
- Tak jakoś - uśmiechnęła się. - Poproszę.
- Te śpiochy pewnie prześpią cały dzień. Chyba, że zrobimy im pobudkę. Mam gdzieś jakieś trąbki - zaśmiała się.
Fran jej zawtórowała. Zaczęły sobie żartować, jakie miny mieli by skacowane śpiochy, gdyby nagle zrobić ogromny hałas. Ona po kilku drinkach czuła lekki ból głowy. Nie chciałaby być w skórze chłopaków, którzy pili całą noc.
Peter przekręcił się na łóżku. Powolił otwierał oczy, pozwalając by przywykły do jasności. Był sam, a mógłby przysiąc, że wczoraj kładł się spać z miłością swojego życia. Dostrzegł ubrania na krześle. Damskie ubrania. Przetarł oczy. "Gdzie ona jest? Musiała tu być" - myślał. Głowa bolała go od nadmiaru alkoholu. Nie wypił dużo, ale wystarczyło. Nie chciało mu się wstawać. Usłyszał jak drzwi się otwierają. Przeniósł wzrok w tamtą stronę.
- Wiedziałem, że to nie był sen - usiadł.
- A może nadal śnisz? - jej głos zabrzmiał delikatnie.
- Nie - pokręcił przecząco głową. - Nawet w śnie nie wyglądasz tak pięknie jak w rzeczywistości.
Kochani części będą coraz krótsze i coraz rzadziej. Przepraszam, ale nie mam czasu.
Muszę wysyłać częściej skarba do rodziców to może będę mogła coś pisać :)