Chłopak musiał ochłonąć. Obawiał się, że podczas kłótni padło wiele słów, których nie chciał powiedzieć. Wszedł do swojego pokoju, mocno popychając drzwi. Fran podniosła się na łóżku, gdy usłyszała, że ktoś wchodzi. Chłopak spojrzał na nią i wyraz jego twarzy złagodniał. Chciała wstać, ale machnął jej ręką, żeby siedziała i poszedł na balkon. Patrzył przed siebie, próbując wyrównać oddech. Już nic nie rozumiał. A już na pewno nie mógł zrozumieć dziewczyny, którą wybrało jego serce.
- Uwielbiam patrzeć na gwiazdy - Fran oparła się na barierce obok niego.
Nie popatrzył na nią. Zamarł w jednej pozycji. Stali w milczeniu, a czas dla nich nie istniał. Ku ziemi leciała spadająca gwiazda. Peter stanął za Fran i obrócił ją w swoją stronę.
- Na dole przeprałaś mnie za odejście bez słowa czy za to, że przestałaś mnie kochać? A może za to, że się mną zabawiłaś? - powiedział z goryczą.
- Raczej za to pierwsze, bo nadal cię kocham, jakbyś nie wiedział i dobrze wiesz, że nie byłabym w stanie bawić się uczuciami. Wiem jak to boli - dodała ciszej.
- Skoro mnie kochasz to czego zerwałaś ze mną kontakt z dnia na dzień?
- Ja... Nie umiem tego wytłumaczyć. To tak samo jakoś wyszło i... - głos się jej załamywał. - Ja nie chciałam - odwróciła się do niego tyłem.
Zaczęła pośpiesznie ocierać łzy, krzycząc na siebie w myślach, że jest taka słaba. Peter stał zdziwiony i patrzył na jej drgające ramiona. Zawiał chłodny wiatr. Dopiero teraz spostrzegł, że Fran jest tylko w cienkiej bluzce z rękawami do łokcia, a noce w zimie nie należą do najcieplejszych. Westchnął pogodzony z myślą, że nigdy nie uda mu się zrozumieć kobiet.
- Ja naprawdę nie chciałam. Myślisz, że dla mnie ten miesiąc nie był udręką? - powiedziała, przerywając wypowiedź spływającymi łzami.
Poczuła jego silne ramiona, znowu ją odwracające. Ale to nie były ramiona, które ściskały ją przed chwilą. To były te wcześniejsze. Te w których czuła się bezpieczna. Przytulił ją mocno do siebie. Dopiero teraz zrozumiała jak bardzo za tym tęskniła.
- Nie zostawiaj mnie już - wyszeptał.
Objęła go, mocniej się w niego wtulając. Pocałował ją we włosy.
- Nie pozwól mi drugi raz popełnić tego błędu - powiedziała cicho.
Oddalił ją od siebie, żeby móc się jej przyjrzeć. Uśmiechnął się, gładząc jej policzek.
- Moje piękne kreski pewie już nie istnieją - uśmiechnęła się niepewnie.
Zaczęła ocierać policzki, a na jej dłoniach pojawił się tusz. Załamała się. "Grunt to dobry makijaż na imprezę" - pomyślała.
Peter złapał ją za ręce.
- Wiesz, że nie musisz mieć kresek na powiekach, żeby dla mnie wyglądać pięknie. Z zaczerwienionymi oczami i czarnymi smugami na policzkach też jest ok - uśmiechnął się.
- Jest aż tak źle?! - przeraziła się.
Peter zaśmiał się, ale chwilę potem mina mu zrzędła, gdy do jego pokoju weszła Angelika.
Zdjęcie na prośbę @inimicum ;)