Trzęsła się z nerwów. Fran milczała, patrząc za okno, nieobecnym wzrokiem. Analizowała każde słowo. Zaczęła się zastanawiać czy naprawdę chciała poznać tę historię.
- Wiem, że nadal coś do niego czujesz - odezwała się nagle. - Nie wiem o co wam poszło. Nie chciał powiedzieć, ale nie rań go, jeśli nie musisz. Proszę cię. Nie wiesz przez co przeszliśmy, a on jest teraz znowu załamany.
- Ja naprawdę nie chciałam żeby to tak wyszło. Mi też nie było łatwo, ale o przeszłości nie jest łatwo zapomnieć. Również przeszłam swoje małe piekło na ziemi...
- Czego wy nie chcecie ze sobą rozmawiać? Sami prowadzicie do nieporozumień, a wiesz, że domysły to najgorsze co może być w związku. Peter myśli, że już kogoś masz, dlatego omija cię szerokim łukiem. Widział cię w parku z jakimś blondynem.
- Ja? W parku? - nie mogła sobie przypomnieć. - A! Wtedy. Kolega nas zaatakował śnieżką to chciałyśmy mu oddać po prostu - zaczęła się tłumaczyć.
Sama nie wiedziała dlaczego. Kiedyś miał do niej pretensje, że oskarża go bez podstawnie, a teraz sam robił to samo.
- Dobra mniejsza z tym - wtrąciła Victoria. - Chodzi mi o to, że Peter, a tak dokładnie jego rodzice i ja z Paullem, w sobotę urządzamy mu imprezę niespodziankę na urodziny. Fajnie by było, jakbyś przyszła. Masz zaproszenie - zaczęła szukać w torebce.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - wahała się. - Dziwnie się zrobiło.
- Racja. Ta rozmowa nie będzie należała do prostych, ale nie możecie ciągle przed nią uciekać - wstała. - Będę się zbierać. Poza tym jak coś to Olivia też będzie - uśmiechnęła się do niej i opuściła kawiarnię.
Fran siedziała jeszcze jakiś czas przy stoliku w zamyśleniu. A z radia płynęły dźwięki miłosnej piosenki.
Całą noc spała niespokojnie. Spojrzała na zegarek. Było kilka minut po siódmej. Opadła na poduszkę i patrzyła się w sufit. "Co robić?" - myślała. Zaczęła obracać zaproszenie na dzisiejszą imprezę. Kolejny raz przeczytała je mimo, że znała jego treść na pamięć.
Postanowiła wyjść w końcu z łóżka. Przed łazienką spotkała mamę.
- Nie śpisz już? - zdziwiła się jej rodzicielka.
- Przebudziłam się i nie mogę już usnąć. Zresztą szkoda dnia. A ty już do pracy?
- Muszę jeszcze załatwić jedną sprawę na mieście. Pamiętasz, że późno dzisiaj wracam?
- Tak, bo idziesz z kimś, gdzieś, po coś - zaśmiała się. - Miłej zabawy! - krzyknęła przez drzwi.
Stała przed lustrem, patrząc na siebie. Nie mogła zebrać myśli. Bała się tam iść. Bała się rozmowy z nim. Bała się jego reakcji. Bała się nawet tego, że inni zaraz zaczną gadać. A inni nie wiedzieli nic. Strach ją paraliżował. W tym wypadku nie umiała go pokonać. Nie potrafiła stawić mu czoła. Nie wiedziała nawet czy on będzie chciał się z nią widzieć. W końcu nie rozmawiali ze sobą prawie od miesiąca.
- Nie idę - rzekła zrezygnowana i wyszła z łazienki.