- Nie chcę o nim gadać. Znaczy nie do końca. Jest coś co powinnaś o nim wiedzieć. Obiecaj mi jednak, że nie powiesz o tym nikomu, a tym bardziej jemu, że wiesz.
- Przecież z nim nie rozmawiam. Spokojnie.
Franceska udawała obojetną, jednak słowa Victorii ją zaintrygowały. Jaką tajemnicę mógł skrywać, że tylko kilka osób o niej wiedziało?
Fran powoli siąpiła swoją czekoladę, czekając aż Victoria się przełamie. Widziała, że nie jest jej łatwo o tym mówić. To jeszcze bardziej nasilało jej ciekawość.
- Miała na imię Emily. Była moją najlepszą przyjaciółką - słowa z trudem przechodził jej przez gardło. - Peter świata poza nią nie widział. Świetnie się dogadywali. Rozumieli się bez słów - głos się jej załamywał.
Tak niebezpiecznie łatwo było przywołać te wspomnienia, która ciągle bolały. Niezmiennie od wypadku.
- Więc dlaczego już z nią nie jest - Fran nie rozumiała, czego ona jej o tym mówi.
- Bo nie żyje... - Victorii nie udało się powstrzymać łez.
Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Ciarki przeszły jej po plecach. Zaczęła przeszukiwać torbę w poszukiwaniu chusteczek. Położyła je na stole.
- Ja nie wiedziałam - spuściła głowę. - Przepraszam. Nie chciałam żeby to tak zabrzmiało.
- Nie nic się nie stało - otarła łzy. - Jej wspomnienie jest po prostu nadal świeże.
Siedziały przez moment w ciszy. Każda w swoich przemyśleniach.
- To było dwa lata temu. Peter rozchorował się dzień przed dyskoteką. Emily nie pozwoliła mu wstać z łóżka i chciała przy nim siedzieć cały wieczór, ale wygonił ją, twierdząc, że ona nie może stracić zabawy przez niego. Dołączyła, więc do mnie i mojego chłopaka. Około 23.00 wyszła. Źle się poczuła. Chciałam z nią iść. Bałam się ją puścić samą. Jak widać słusznie, ale powiedziała, że ma blisko i na pewno - postawiła nacisk - nic się jej nie stanie. Niestety - głos jej się załamał.
- Spokojnie. Nie śpiesz się - powiedziała Fran, widząc jakie te wspomnienia są ciężkie.
Złapała ją za dłoń, by dodać jej otuchy. Chciała jej pokazać, ze nie jest z tym sama.
- Ona... Wpadła pod auto. Kierowca jej nie zauważył, było ciemno, ślisko... Dowiedziałam się o tym rano, gdy chciałam do niej zadzwonić i odebrała jej mama. Od razu pojechałam do szpitala. Na korytarzu zobaczyłam Petera. Był załamany. Chodził ciagle w kółko pod jej salą. Lekarze nie dawali jej szans. Po jej pogrzebie całkiem stracił sens życia. Nie wiesz ile trudu, czasu i wysiłku kosztowało nas powstrzymanie go od samobójstwa. Wszyscy z paczki pomagali mu dostrzec piękno tego świata na nowo. Paullo spędzał z nim każdą noc i pilnował go przed popełnieniem głupstwa. Ja straciłam przyjaciółkę, on najwspanialszą dziewczynę. Pół roku chodziłam z nim na sesje do psychologa. Rozumiałam jego ból jak nikt inny. Przez rok nie zwracał uwagi na inne dziewczyny. Potem coś tam sporadycznie, jednorazowo, ale to nie było to. "Nie dorównują Emily" - powtarzał za każdym razem. Aż poznał ciebie. Cieszyliśmy się. Dopóki nie skrzywdziłaś go i nie odeszłaś od niego w rocznicę jej śmierci - powiedziała ze złoscią. - Już po tamtym było ciężko mu się pozbierać. Nawet sobie nie wyobrażasz jak ciężko mu musiało być, gdy szedł potańczyć, a nie jak zawsze pomodlić się. Gdy wpuścił cię do swojego serca, pełen obaw i lęków. I znowu się zraził.
Paul Walker ;( [*] Bóg chciał mieć tego świetnego aktora u siebie.