Niebiesko-Biało-Czerwone! Ah! To się kocha, ziąąą!
SIOSTRZYCZKO! WRÓĆMY TAM!
Kolejne noce nieprzespane. Kolejne godziny gdzieś ulatują. Kolejny pusty dzień haniebnie zaliczony, kończący się tuż po 15:30, gdy zapada ciemność. Ciemność jest piękna, ale przynosi niepotrzebne myśli. Radowanie się szczęściem innych nie jest już takie samo jak kiedyś. Przybrało inne kolory, kolory głebokiej szarości. Zmienność w podświadomości jest bolesna. Dlaczego? Może człowiek oczekuje od życia w końcu jakiejś zmiany, może zaczyna w końcu żyć nadzieją? Szkoda tylko, że złudną nadzieją. Oczekujemy od życia niewiadomej. W moim przypadku to pustka pragnie w końcu wypełnić się czymś innym niż próżnią, która wypełnia, ale nic nie zmienia. Nadal czekam na zbawcę, który wziąłby mnie za rękę i stąpał po tym świecie razem ze mną. W tym samym kierunku, bez jakiegokolwiek celu, bez zbędnych słów, pytań, w poszukiwaniu tak naprawdę nic nie znaczących airplanes'ów na niebie, które niby miałyby spełniać nasze marzenia.
Chociaż kilka takich wspólnych kroków, kilka wspólnych dni za rękę prowadzących do niczego, ale jakże wiele dla mnie znaczących,a zarazem jak trudnych do zdobycia w otaczającym środowisku.
Popełniam nieświadomie zbyt dużo błędów, które potem niosą niespodziewane (a może i spodziewane) konsekwencje.
Czas na zmiany? Może warto? To wyjdzie z czasem. Narazie ratuje się dobrym filmem ('Last song'- polecam,po raz enty oglądając, tak i po raz enty zalewam się słonymi kroplami.) oraz dobrym brzmieniem w słuchawkach.
Jak wygląda świat,kiedy staje się tęsknotą? Wygląda papierowo,kruszy się w palcach, rozpada się. Każdy ruch przygląda się sobie, każda myśl przygląda się sobie, każde uczucie zaczyna się i nie kończy, i w końcu sam przedmiot tęsknoty robi się papierowy i nierzeczywisty. Tylko tęsknienie jest prawdziwe, uzależnia. Być tam, gdzie się nie jest, mieć to, czego się nie posiada, dotykać kogoś, kto nie istnieje. Ten stan ma naturę falującą i sprzeczną w sobie. Jest kwintesencją życia i jest przeciwko życiu. Przenika przez skórę do mięśni i kości, które zaczynają odtąd istnieć boleśnie. Nie boleć. Istnieć boleśnie to znaczy, że podstawą ich istnienia był ból. Toteż nie ma od takiej tęsknoty ucieczki. Trzeba by było uciec poza własne ciało, a nawet poza siebie. Upijać się? Spać całe tygodnie? Zapamiętywać się w aktywności aż do amoku? Modlić się nieustannie?