Kolejny urywek :) Tym razem krótszy, na wieczór wstawię dłuższy :)
[...]
Nie wiem jak daleko zajechałam, nie wiem gdzie jestem, paliwo się kończy. Nie jest najlepiej. Robi się ciemno, muszę spojrzeć na mapę. W tym celu niestety muszę się zatrzymać. Dupa. Za chuja się nie zatrzymam, nie ma mocnych...
Kątem oka zauważam w oddali drogi stację paliw. Co za szczęście, szczęście w pechu. Światła się nie palą. Pewnie ktoś tam mieszka. Tak dokładnie, nikt kto żyje teraz nie byłby taki głupi, żeby światła włączać. To pewna śmierć. Minęłam ze dwie stacje z zapalonymi światłami,były zmasakrowane doszczętnie... Ta wydaje się całkiem ok. Zatrzymam się kilka metrów od niej, poobserwuję. Doleję sobie paliwa. Jeśli tam ktoś będzie, to uda mi się od razu kupić coś do jedzenia i może trochę świeżej wody. Plan zaakceptowany, więc zjeżdżam na pobocze.
Czekam dobre 2 godziny, przysypiam. Staram się nie wykonywać gwałtownych ruchów, właściwie żadnych ruchów. Wyjmuję kartkę i długopis. Pisze. *Jeśli w środku są żywi ludzie, dajcie znak, chcę nalać paliwa i kupić coś do jedzenia. Tylko szybko, trochę się tu nieswojo czuję. * Cichutko otwieram drzwi auta, lekko je przymykam, żeby mieć więcej czasu na ucieczkę w razie czego. Bo kto całkiem zamyka drzwi skoro wiadomo, że lubią się zatrzasnąć w nieodpowiednim momencie, albo kto je całkowicie zostawia otwarte dając zaproszenie nieproszonym gościom..? Idę z uchylonymi kolanami ciągle zerkając pod nogi, żeby się tylko nie potknąć. Wokoło panuje ciemność, moje oczy już się do niej przyzwyczaiły, więc nie mam z tym takiego problemu, ale mówię Wam, to przeraźliwa ciemność, głębia piekła... Dochodzę do wejścia na stację. Interesuje mnie kłódka założona od środka, którą zauważam kątem oka. Ktoś tam jest na pewno i to żywy.
[...]