photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 3 LIPCA 2013

Macie lekturę na noc mojego autorstwa. Będzie część dalsza :) - Na podstawie "Ołowainy świt - Stalker" Michała Gołkowskiego. 

 

 Znowu to samo. Siedzę popijam kakao, ostatni mój posiłek na około 3 dni. Przeładowuję broń. Wyglądam przez okno, patrzę w prawo, w lewo. Spokój, nikt nie idzie. Chowam się. Powtarzam cykl kilkakrotnie. Za 5 razem ktoś idzie. A raczej coś. Znowu. A już myślałam, że będzie spokój całą noc. Choć wiem, że przeładowałam broń, sprawdzam tak dla pewności bo nigdy człowiek nie wie czy może być pewny. Dobrze, załadowana. Zdejmuję lufę przedłużającą, aby te coś jej nie zobaczyło. Patrzę przez celownik, czekam, aż się trochę zbliży. Biorę głęboki wdech, za chwilę wydech. Nie chcę patrzeć na to coś. Zamykam oczy, zbieram się w garść znów spoglądam przez celownik. Naciskam spust. Trafiłam prosto w łeb tego czegoś. Uspokajam się, myślę, że to koniec. Nie jednak nie, przez chwilę nie przeszła mi myśl, że to coś się podniesie. Podniosło się silniejsze i wściekłe. Ładuję nerwowo w całe jego cielsko dziesiątki nabojów to wciąż biega jak oszalałe i zaraz mnie zobaczy. Wysyłam w jego stronę mój ostatni granat. Ulżyło mi dopiero gdy zobaczyłam jego części cielska dookoła drogi... W końcu jest martwe. Nie wiem czy powinnam się cieszyć ze śmierci, ale się cieszę, mam chwilę spokoju. Jeśli tego jest więcej, marne moje szanse.

 

 

Przysnęło mi się nad ranem. Noce robią się coraz zimniejsze, zbliża się zima. Kiedyś o tej porze roku było lato. Nikt nie wie co się stało, ale mi coraz bardziej przypomina to Zonę z fascynującej gry. Jako gracz od zawsze niby czekałam na apokalipsę, razem z innymi graczami. Minął zaledwie rok od tej dziwnej katastrofy a nie mam z nimi żadnego kontaktu, ani żadnego cynku o tym czy w ogóle żyją. Kto jak kto, ale gracze znają te klimaty, nie będę wspominała o ich kondycji, której brakowała dlatego mogli polegnąć. No cóż tak bywa. Niestety ja nie znam rosyjskiego jak Misiek i nie mogę się dogadać z ruskami przez radio, nie wiem czy chcą mnie zabić czy współpracować. Ludzi zrobiło się ostatnio mało, więc nie mieli by powodu mnie zabijać, ale też nie mogą mi ufać. Internet padł, wszelka łączność także można porozumiewać się tylko poprzez radio z nie wielkich odległości. Wciąż jestem w swoim mieszkaniu, siedzę zamknięta pod kluczem, wszelkie środki ostrożności muszą być zachowane. To jak silent hill, Zona i resident evil w jednym tylko to jest naprawdę. Jeśli się nie przemogę i nie wyjdę, albo znajdą mnie te istoty, albo umrę z głodu. Myślę tylko aby nie popełniać znanych błędów z horrów. Muszę wyjść, choć oglądając film mówiłam że bym została. Nie wiem czy wolę noc, czy dzień. Nie wiem jakie do końca żyją tu stworzenia, jakie mają adaptacje. Wydaje mi się że jednak jest ich mniej w dzień co wywnioskowałam z 4 dniowych obserwacji. Teraz albo nigdy. Do plecaka pakuję to co mi zostało, resztę naboi, wszystkie bronie jakie posiadam czyli trzy. Zbawiciela czyli kałaszka zakładam na plecy. Tak dokładnie zbawiciela, podoba mi się te określenie podebrane od Miśka. Najpierw ostrożnie wyglądam przez okno, później przez dziurkę w drzwiach. Spokój, cisza, a czego innego się tu spodziewać. Za oknem nie słychać ani jednego ptaka, nawet wiatr nie świszcze. Martwa cisza. Zawsze lubiłam samotność, ale tak się zastanawiam, że w tej sytuacji chciałabym mieć kogoś ze sobą a tu nic. Jak potrzeba to nigdy nikogo nie ma. Otwieram drzwi kluczem najciszej jak potrafię. Uchylam je lekko spoglądając na klatkę, schody w górę puste, w dół też. Rzucam widelcem, aby sprawdzić czy nic tam nie siedzi i nie czycha na mnie. Oprócz hałasu i brzdęku jaki wydał widelec spadając na betonowe schody spokój. Za dużo tego spokoju, nie podoba mi się to, dostanę jakieś schizy. Zbieram się w sobie, robię kilka kroków poza mieszkanie. Nie no ja nie idę, nawet nie wiem gdzie. Fuck. No nie, no nie wrócę. Przypominam sobie co sądziłam o śmierci. Przecież się jej nie boję. Znowu nabieram odwagi, na wszelki wypadek załadowuję broń. Idę do okna. Nie dość, że na korytarzu panuje półmrok to jeszcze okno do połowy zamalowane jest farbą. Świetnie, po prostu świetnie. Udaje mi się przez nie wyjrzeć. Patrzę przez chwilę na okolicę, pusto. Przed blokiem stoi tylko Jeep. Wydaje mi się, że nie ma niczego w środku. Na chwilę siadam na betonowej podłodze. Zimna. Być może po raz ostatni cokolwiek czuję, więc po prostu delektuję się tym chłodem. Otwieram oczy w nadziei, że nic przede mną nie stoi. Jest ok.  

 

[...]

Komentarze

theemonster Mocne acz bardzo interesujące i wciągające. Osobiście jako książkoholic uważam, że to jest prześwietne! Czekam na dalsze części z ciekawością :) Masz talent nie tylko do fotografii, malarstwa, ale także pisania :*
03/07/2013 21:45:14
wezxwyluzuuj bardzo ładne zdjęcie:)
+zapraszam do mnie, cytaty i opisy:*
jesli możesz, to dodaj do znajomych.
Z GÓRY DZIĘKUJĘ ;)
03/07/2013 21:34:38