jem. więcej niż zwykle. nie wiem dlaczego. i nie obchodzi to mnie.
nocą śnię. o mojej rodzinie, o moim mężczyźnie. to są dobre sny. nawet gdy na randki chodzę do nawiedzonych domów, które mogą runąć, a ja mogę spaść. nie boję się tego. te domy są magiczne i mnie to cieszy. nie boję się, bo mnie to ciekawi. nie chcę się bać. nie jestem sama. jestem z mężczyzną. a jak go zabraknie, wiem, że mam kochającą rodzinę, która piecze pierniczki.
lubię przyprawy korzenne.
boję się tylko o moich bliskich. tak bardzo mi na nich zależy, że czasem nie wiem, jak mam oddychać. co im powiedzieć, by wiedzieli, nie chcę używać cały czas tych samych słów.
muszę być silniejsza niż byłam dotychczas. muszę być twarda i z całych sił domagać się. muszę być taka dla mojej mamy. i odsunąć wszelkie słabości i lenistwo.
i nie zadawać pytań. tylko działać.
i przestać opychać się słodyczami.
nie muszę być miła. w sumie.. już dawno przestałam.
tak bardzo kocham moich bliskich...