Ostatni sprawiedliwy
Gdy na świecie dokonują się przełomowe chwile, wszystko zamiera w bezruchu, czas zatrzymuje się, a bohaterowie zapisują się na zawsze w pamięci żyjących i trwają na zawsze - jak potężny Achilles, bądź przez wiele wieków - jak Landlake czy sprawiedliwy O'Chmaren. Wielu ojców, dzieci, wnuków czekało na taki dzień. Czekali aby ujrzeć choć trochę blasku chwały wielkich bohaterów, aby mogli powiedzieć <Przyszło nam żyć za czasów tego czy tamtego>. Zaiste, tylko nieliczni mogli nasycić się ochłapami tegoż światła. Dni chwały były tak odległe w czasie, że za każdym razem stawały się legendą, zniekształconymi przez czas i zawodną ludzką pamięć opowieściami, które ojcowie opowiadają synom; które odrywają się przez pokolenia od rzeczywistości, balansują pomiędzy prawdą, a fikcją. Jednak zawsze powracają. Powracają takie same i niezmienione.
To był jeden z takich dni. Świat stanął w miejscu. Teraz oni byli w jego centrum.
Znów patrzył mu w oczy. Znał je najlepiej, jak człowiek tylko może poznać siebie samego. Wiedział kiedy były radosne, kiedy zamyślone, kiedy zatroskane. Znał je cierpiące i dumne, chciwe i bezlitosne. Wiedział kiedy ich posiadacz chce leczyć, a kiedy zdradzić. Nauczył się już tego. Wiele razy musiał przez niego uciekać, walczyć, zabijać. Pamiętał o ranach, jakich doznał i jakich przez niego musiał zadać. Nie mógł zapomnieć spalonych wiosek, zburzonych osad, zdradzonych matek, skrzywdzonych kochanek. I wzroku błagających o życie. Nie miał dla nich litości. Nie mógł już tego znieść. Ten nikczemnik zabrał mu wszystko. Nienawidził go.
Teraz jednak nie czuł strachu. Nie myślał co będzie za minutę, godzinę, miesiąc i czemu będzie musiał stawić czoła. To nie on patrzył z przerażeniem. Tym razem to on tryumfował. Długo czekał na ten moment. Zawsze odchodził przegrany, skazany, zelżony. Był pośmiewiskiem ilekroć przechadzał się tym odludnym miastem, pustkowiem bez granic. Patrząc w lustro musiał oglądać podłego kłamcę, oszusta, zabójcę, złodzieja. Własne odbicie wzbudzało w nim wstręt i odrazę. Wiedział jednak, że dzień ten nadejdzie. Oczekiwanie na tę Chwilę stało się sensem jego życia.
W tejże właśnie Chwili poczuł, szczęście. Prawda była po jego stronie, zachował to, co mówił mu mistrz. Nigdy nie stracił honoru.
I nic już nie było ważne. Raz ostatni popatrzył na zlęknionego kata. Kata, który przegrał po raz pierwszy i ostatni, bez prawa do rewanżu. Pokonanego definitywnie; raz, a dobrze.
Zamknął oczy. Już za chwilę wzbije się w powietrze i uda się do zielonej krainy dostatku, pokoju i miłości, zobaczy najbliższych. Znów będzie wolny.
Następnego ranka czas znów płynął. Słońce wzeszło czerwone - poprzedniej nocy przelano krew.
tak wiem, zdjęcie beznadziejne, ale opowiadanie już drugi miesiąc leżało na pulpicie.
Inni użytkownicy: zawodowybarbariaanpapierowemiastorafalpaczescocorabelll16l16zyxyxzemiliakowalski33lucas25mati1990bal
Inni zdjęcia: Kowalik slaw300#birthdaygirl qabi1411 akcentovaZwierzęta za kątków świata bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114