2009? Był. Był jak 2008, 2007, 06 itd... Był. Bo 12 miesięcy, 52 tygodnie czy, jak kto woli, 365 dni minęło. Minęło w zabójczym tempie.
Każdy sobie teraz zadaje dwa pytania.Jaki był 2009? A jaki będzie 2010?
Był... co tu dużo mówić. Najlepszym rokiem w moim dotychczasowym życiu. I podejewam, że do końca będzie jednym z tych najlepszych. Dlaczego? Ponieważ osiągnęłam praktycznie wszystkie cele, które postawiłam przed sobą, gdy razem z Mileną siedziałyśmy i bawiłyśmy się w Bollywoodzkie kelnerki przed rokiem.
W myślach wracam do sukcesów które odniosłam. Nie tylko tych 'zawodowych', które są bardzo cenne. Nie tylko wracam do tego, że zdałam prawo jazdy (dzięki Milenie). Nie tylko dlatego, że wybawiłam się po wsze czasy na osiemnastkach przyjaciół. Nie tylko dlatego że dostałam swoje kochane cacko, że biegałam po Karpatach. Ale dla mnie najcenniejsze było to, że dzięki mojej determinacji i zawzięcia spełniłam to, na co od lat czekałam. Że spełniłam to marzenie, które widniało na pierwszym miejscu mojej listy priorytetów. Cudownie było siedzieć na podeście umiejscowionym na trybunie, w blasku gorącego, sierpniowego Słońca i z uśmiechem przygladać się latającym idolom, których znałam tylko ze szklanego ekranu. 365 dni szczęścia, w które nadal ciężko mi uwierzyć. Cały czas... I Ty. Moje największe Szczęście, Kochanie.
Będzie... aż boję się myśleć jaki będzie. Na samą myśl i widok cyfry 2010 dostaję gęsiej skórki. Boję się. Mam pietra, stracha i inne takie. Matura, studia na które nie wiem gdzie pójść. Cały czas czuję się głupia jak przysłowiowy but. (Tak. But. A czy buty mogą być w ogóle mądre?). Źle. Podejście do 2010 roku jest skrajnie pesymistyczne. Bo boję się, że po tak cudownym okresie znowu się spieprzy. A zawsze po dobrym przychodzi złe i tak w kółko. Dlatego... trzeba być silnym.
Nęcę, ględzę. Jak zwykle:)
A tak btw. to czuję się doskonale w nowym image'u:D
Święta spędziłam bardzo miło, po świętach wypad do Gdańska, Sylwester:) I wszystko jest cudownie:)
Szczęśliwego wszystkim:*