Dzień dobry!
Wstałam o 10.oo (coraz częściej chcę dłużej spać, dobrze), zjadłam płatki i siedzę. Rok i pół miesięcy z X... Przeszedł ze mną wszystko... Spędziliśmy 2 piękne wakacje... Przeszliśmy przez moją anoreksję... Zawsze był dla mnie ideałem, moim Maleństwem za które oabym życie. Dawał się kochać... Odkąd poszedł na studia to pije, spotyka się z kolegami, przynajmniej 2 razy w tygodniu pijany... Wczoraj jak rozmawialiśmy prez telefon to wściekał się na mnie o wszystko... I Płaczę... Pierwszy raz poczułam wczoraj, że kocham rodziców. Pomogli mi... Najgorsze jest to, że X jest moim jedynym przyjacielem, po chorobie tylko jemu ufam, a on "chce też się bawić, odreagować to cholerne problemy". Jeśli z niego zrezygnuję, to zrezygnuję z Miłości życia. Jeśli zostanę to w końcu pęknie mi serce, pójdę za nim na studia (chociaż mogłabym do innego miasta, lepsze) i będę czekać aż TO umrze... To takie trudne... Kocham go, gdybym go nie kochała....
śn: płatki, trochę jogurtu ( 200 )
II:
o:
k:
M I Ł E G O D N I A ! : *