W końcu znalazłam czas żeby tutaj na chwilę zajrzeć. Jakoś tak zagoniony weekend mamy. W czwartek oczywiście nie zebraliśmy się żeby się cokolwiek nauczyć, postanowiliśmy, że w piątek wstaniemy wcześnie i na pewno się tego nauczymy. Piotrek obudził mnie co prawda rano, wręcz siłą ściągnął mnie z łóżka, ale nauczyć i tak się nie nauczyliśmy, bo jak już w końcu zabraliśmy się za naukę stwierdziliśmy, że i tak nie zdążymy tego ogarnąć, więc nauczymy się tylko podstawowych rzeczy, a może akurat sie uda. I udało nam się zdać obojgu, akurat zapytała o rzeczy które mniej więcej kojarzyliśmy, o których czytaliśmy. Dzisiaj odpuściliśmy sobie szkołę, nie było nic ważnego, a mieliśmy wczoraj takiego lenia, że stwierdziliśmy, że w sobotę na pewno nie idziemy. Jutro już niestety musimy pojawić się na uczelni niby tylko po wpisy bo z kursów fakultatywnych, ale jednak. Musimy się pojawić, bo nie chodziliśmy na te zajęcia, więc na zaliczeniu chociaż pasowałoby się zjawić, mam nadzieję, że nie bedą zwracać zbytniej uwagi na obecność, a jeśli nie to będziemy musieli jakoś to nadrobić. Wczoraj dzwoniła też Pani z salonu meblowego, że nasze meble są już gotowe do odbioru. Piotrek pojedzie po nie najpóźniej we wtorek, co prawda rozkładać ich i tak na razie nie będziemy, ale sama świadomość, że są już gotowe ogromnie mnie cieszy, zmobilizowało mnie to nawet to dalszych i intensywniejszych poszukiwań pracy no wiadomo, zawsze to dodatkowe pieniądze, które już bedę mogła przeznaczyć na dodatki do mojej kuchni. Dzisiaj na 16 wybraliśmy się w końcu do poradni, w sąsiedniej miejscowości, ale spotkała nas niespodzianka - myśleliśmy, że poradnia jest gdzieś obok plebanii, bo w ksiażeczce było napisane, parafia ta i ta i godziny przyjęć, pojechaliśmy więc pod kościół, na plebanie, ale nikogo tam nie zastaliśmy, dzwoniliśmy nawet na plebanię ale nikt nie odbierał, zrezygnowani wróciliśmy do domu, a przed chwilą ksiądz oddzwonił i wyjaśnił nam, że musimy sobie podjechać do domu jednej z dwóch pań, bo tam one przyjmują. Trochę dziwne no ale.. będziemy musieli sie zmobilizować kiedyś, ale to już chyba po świętach. Uciekam zajrzeć co u Was. Miłego weekendu :*
161 dni :*