Weekend minął tak szybko, że nawet nie wiem na czym nam tak naprawdę przeleciał. Na początku trochę smutno i nerwowo. Jeszcze wczoraj tak mnie zdenerwowała szefowa tych ubezpieczeń, dzwonię do niej żeby powiedzieć, że zdecydowałam ostatecznie, że rezygnuję, a ta mnie albo odrzuca pół dnia, w końcu napisałam jej, że nie mogę się do niej dodzwonić, więc chciałam napisać, że rezygnuję. Nawet nie raczyła odpisać, ani oddzwonić. Trudno, ja zachowałam się wporządku, od razu powiedziałam, że rezygnuję, a to, że ona się tak zachowała, niestety, są i tacy ludzie.
Ale tą sprawę mamy już na szczęście zamkniętą. Teraz chciałam napisać o niespodziance, która czekała mnie w sobotę. Jak już kiedyś wcześniej pisałam (albo i nie pisałam) po ślubie będziemy mieszkać u Piotrka, będziemy mieli całe piętro dla siebie dlatego planujemy je sobie całe pięknie wykończyć i wyremontować. Priorytetem dla nas jest kuchnia, ale ze względów finansowych nie chcieliśmy narażać siebie teraz przed ślubem na tak duże koszta i postanowiliśmy, że z kuchnią ruszymy dopiero po ślubie. Jednak w sobotę moi teściowie wrócili z zakupów i powiedzieli, że są jakieś świetne promocje na meble kuchenne i żebyśmy jechali zobaczyć, bo naprawdę wybór jest duży i ceny niższe niż zazwyczaj. No więc pojechaliśmy, w planach mieliśmy tylko je obejrzeć. Po obejrzeniu mebli teściowa zapytała nas, które nam się podobają i powiedziała, że ona kupi nam te meble żebyśmy powoli mogli sobie już cokolwiek w kierunku kuchni robić, do tego kazała nam wybrać sobie stół i 4 krzesła (wybrałam fioletowe, takie też będziemy miec dodatki). Jestem tak szczęśliwa, że od soboty co chwileczkę przeglądam zdjęcia naszej kuchni planuję, jak je ułożyć, jakie dekoracje do kuchni, jaki kolor ścian, jakie płytki, czy płytki czy paneleitp. Od soboty mój humor poprawił się o 180 stopni. Za jakieś dwa miesiące zaczniemy (a raczej Piotrek zacznie) kłaść płytki czy panele, malować ściany, no i rozejrzymy się za sprzętami typu lodówka, kuchenka, zmywarka ( oczywiście ja już na bieżąco wszystko przeglądam, czytam, myśle, która najbardziej pasuje itd.). Meble są niewielkie, jednak pojemne, czyli w sam raz do naszej średniej wielkości kuchni, idealnie zmieszczą sie na jednej ścianie, na drugą dokupimy sobie ewentualnie do kompletu jeszcze jakieś ze 2 szafki z blatem i będzie przepięknie. I powiedzcie mi jak tutaj nie popaść w zakupowy szał i nie zacząc kupować już pojemników na przyprawy, talerzyków, łyżeczek i innych dodatków? Już wczoraj Piotrek musiał siłą wyciągać mnie z Biedronki, bo akurat mają teraz akcje tematyczną wyposażenie kuchni czy jakoś tak :D. Na szczęście przekonał mnie, żebym jeszcze troszkę poczekała, a potem bedę mogła sobie kupić co tylko będę chciała. Nie mogę się już doczekać aż przyjdą nasze meble, a to dopiero za jakieś 2-3 tygodnie, chociaż Pani w sklepie powiedziała, że powinny być przed świętami.
Wczoraj troszkę zagoniony dzień - jako, że w środę wypadają moje urodziny. Goście z rodziny zapowiedzieli się na wczoraj. U Piotrka więc zjedliśmy szybko obiad i pojechaliśmy do mnie. A tam poczekaliśmy chwilę na gości i posiedzieliśmy z niby chyba gdzieś do 21.30. Dzisiaj niestety ciężki powrót do rzeczywistości, Piotrek pojechał do siebie, a ja kolejny dzień motywuję się do napisania chociażby strony pracy. Muszę jeszcze dzisiaj cokolwiek napisać bo od jutra lub środy zabieram się za naukę na egzamin i na kolosa, chociaż bedę sie uczyć raczej tylko na egzamin, bo facet z którym mamy kolokwium chyba trochę oszalał myśląc, że bedę sie tyle uczyć na głupie, małe zaliczenie. Żeby to ogarnąć musiałabym chyba kuć dzień i noc. Dzisiaj też dostałam smsa od mojej "koleżanki z pracy", dlaczego zrezygnowałam, czy coś się stało. Dziwne, bo jakoś w rzeczywistości taka nie była, w ogóle ciekawe skąd wzięła mój numer, bo jakoś nie pamiętam żebyśmy się nimi wymieniały. Czyżby to wspaniała szefowa wysłała ją na zwiady? W sumie mało mnie to obchodzi, niech sobie robią co chcą, a na wiadomość oczywiście nie odpisałam.
Uciekam teraz na chwilę do babci, a potem muszę się zmobilizować i cokolwiek "naskrobać" w moim licencjacie. Ehhh... żeby to szło tak łatwo jak pisanie notek na photoblogu. Miłego dnia ;*
166 dni :*