Ostatnio złapała mnie jakaś niemoc, na niczym nie mogłam się skupić, nic mi się nie chciało, generalnie miałam wszystko w dupie. Majówka minęła mi nudno, nawet nie miałam gdzie z kim wyjść, jakoś te dawne znajomości się poluźniły i utrzymywanie ich na siłę wydawało mi się bez sensu. Wiem jednak, że gdybym się bardziej postarała mogłabym utrzymać chociaż część tych znajomości, bo w dużej mierze to moja wina, że tak to się potoczyło. Cóż.. trochę za późno ogarnęłam, że niektóre słowa były zbyt mocne, niektóre zachowania trzeba było wcześniej przemyśleć i dać coś od siebie, a nie oczekiwać jedynie, że wszyscy będą się starać dla mnie. Nie starali. Hm, tak to jest. Bycie wredną suką prowadzi właśnie do tego.. Do samotności.
I wiecie, nawet diety nie potrafię utrzymać. Tak jakbym odpuściła na wszystkich płaszczyznach. Potrzebuję, żeby ktoś mnie kopnął w dupę, bo sama się ogarnąć nie mogę. Boże, cóż za marazm. Wybaczcie.
Obiecuję, że wezmę się w garść. Bo przecież nikt tego za mnie nie zrobi.
Pora ruszyć dupsko.