Tak w zasadzie... dużo nie będę pisać. Jestem zmęczona i marzę o kąpieli, a poza tym właściwie nie mam czasu. Właśnie zaparzyłam kawę, zaraz idę się kąpać i uczę się z chemii.
Ostatnio moje życie wygląda dosyć dziwnie. Patrzę na nie tak jakby trochę z boku... i z tej perspektywy jest wszystko o wiele łatwiejsze. Może to dlatego, że przez kilka ostatnich tygodni płakałam jak bóbr i ciągle emocjonalnie wybuchałam... a teraz nagle wszystko jest do zrobienia. Wszystko jest takie przejrzyste, racjonalne. Nie wiem skąd we mnie ten stoicyzm i taki wewnętrzny uspokajacz, który nie próbuje mnie przekonywać, że "będzie dobrze", tylko mówi do mnie "jest dobrze". Ogólnie w mojej głowie zrobiło się przejrzyściej... jakby ktoś powyrzucał te bezdomne, ciągle włóczące się po korytarzu myśli i wepchnął w jakiś ciemny kąt- zrobił się taki piękny korytarz pozwalający wreszcie normalnie fukncjonować. Normalnie żyć. Nagle sił starcza na wszystko i nagle wszystko wydaje się takie proste, tak banalnie proste. A przede wszystkim prowadzi to do postępów. Postępów w podejściu do życia.
I przekłada się to też na postępy w jeździectwie... co jest wydarzeniem dosyć fenomenalnym. Dzisiejsza jazda na Hetmanie dała mi dużo do myślenia, naprawdę. Były momenty w których czułam, że jesteśmy tam on i ja... tak, tak. Poza tym przejechaliśmy po raz chyba setny program na odznakę srebrną- oczywiście zaliczylibyśmy, ale co z tego. Praca nad dosiadem, zwłaszcza w ćwiczebnym - to mnie czeka teraz najpilniej. Jeździłam też Fuksa. Jeździło się bosko... po prostu bosko! Fuks chodził tak świetnie! Tak pięknie, cudownie, niewiarygodnie ślicznie. I było tak wygodnie... i wszystko nam tak pięknie wychodziło. Dziś padło wiele optymistycznie brzmiących słów- że dobrze, że ładnie - że całkiem fajnie siedze. Buduje... tak przyjemnie się robi od środka :D.
Ale oprócz jazd... oba smyki były ubłocone totalnie, oba czyściłam po godzinie każdego. Dzisiaj to był taki dzień rozmyślań. Zastanawiałam się, jak w ogóle udana jazda może być możliwa- gdy ktoś zapomni koniowi wyczyścić kopyt przed- i ten koń musi całą jazdę chodzić z kamieniem, lub gnojem upchanym w strzałce... czy jemu nie jest niewygodnie ? Czy ja z kamieniem w budach- byłabym w stanie w pełnym rozluźnieniu biegać sobie w tępie galopu ? Albo gdy ktoś nie wyciągnie koniowi grzywki zza naczółka, nie poprawi czapraka, by nie przywierał bezpośrednio do grzbietu konia, ba nie wyjmie grzywki spod siodła, która się tam wplątała. Nie wyczyści dokładnie sklejek, które za każdym ruchem nogi rozpraszają- łaskocząc lub drapiąc. No i wkładanie tego zimnego, metalowego wędzidła w pysk konia. Czy wszyscy ludzie o tym myślą, jakie to musi być okropne ? Czy przyjemnie jest jeździć w zbyt mocno zaciśniętym nachrapniku, gdy jego sprzączka wbija się w skórę- albo czy wszyscy jeźdzcy wiedzą jak ważne jest by siodło było w odpowienim miejscu- nie na nerkach konia i nie na jego szyi ? Już w ogóle nie wyobrażalne jest dla mnie bieganie przez 45 minut z zaciśniętym z całej siły pasem na brzuchu. Wiem, że to nie przeszkadza w oddychaniu- ale jak cholernie musi boleć i drażnić.
Pomijając błędy jeździeckie, pomijając te wszystkie inne sprawy- a myśląc o tych szczegółach. Konie są po prostu święte. Potrafią się od tego odciąć psychicznie i zapomnieć, że coś je boli i uwiera i drażni i rozprasza- wiernie próbują usłuchać się jeźdzca. To jest według mnie godne podziwu - że one potrafią tak wiele znieść i jeszcze do tego wykonywać jakieś trudne dla siebie elementy, lub bardzo mocno jak na ich rozwój psychiczny- skupiać się na 45 minut jazdy. Bo ile jeźdzców pamieta o tym, by po trudnym ćwiczeniu przejść do stępa i dac koniowi choć 2 sekundy psychicznie odpocząć ? I czy nie zapominamy czasami- że aby zacząć biegać koń potrzebuje się rozruszać ? Ile ludzi nierozważnie źle prowadzi rozgrzewkę- lub zupełnie nie bierze pdo uwagę, że koń również ma prawo do zakwasów po ciężkim treningu ?!
Ile ja sama błędów popełniam, tak strasznie dużo- i ile mój koń znosi z tak niesamowitym spokojem, zrozumieniem... po prostu "bierze to na klate" i zaciska zęby i jedzie i stara się robić to co potrafi jak najlepiej...