photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 LIPCA 2016

Gdy się obudziłam miejsce obok mnie było puste, a ja leżałam rozwalona na całym łóżku w dziwnej plątaninie kołdry i prześcieradła. Przetarłam oczy i gdy powoli zaczęły do mnie dochodzić odgłosy świata zewnętrznego usłyszałam śmiechy i pobrzękiwania talerzyków od filiżanek. Dotarło do mnie, że mama musiała zaprosić gości, co wywołało moją złość, gdyż miałam im opowiedzieć o moich studiach. Nie ma to jak zainteresowanie edukacją własnego dziecka - pomyślałam i naburmuszona wyplątałam się z pościeli po czym wyszłam z pokoju. Na moje szczęście lub nie, salon był zaraz obok mojej sypialni, tak więc to co zobaczyłam po wyjściu z niej wbiło mnie całkowicie w ziemie. Moja mama u boku której siedziała jej dobra przyjaciółka, która udzielała mi przed wyjazdem korepetycji z francuskiego, siedziały na przecwiko mojego byłego chłopaka i popijając poranną kawkę chichrały się w niebogłosy, ku uciesze Dominiqua. 

Na język cisnęły mi się różne obelgi w jego stronę. Czy aby nie poczuł się tu za swobodnie? 

-O nasza paryżanka wstała! - zapiszczała kobieta do której po tylu latach znajomości zwykłam mówić "ciociu".  

Podniosła się z krzesła i ruszyła w moją stronę racząc mnie mocnym przytulasem i milionem pocałunków. Nie do końca jeszcze obudzona odparłam tylko:

-Salut ciociu, coo ty tu robisz? 

-Twoja mama zaprosiła mnie, abym poznała tego przystojnego młodzieńca - powiedziała ciocia zciszając głos do szeptu - z którym twoi rodzicie nie potrafią się dogadać. 

-Dominique opowiedział nam jak to się żyje tam u was w akademiku. Podobno ostatnio wybuch pożar! I Weronika przez to trafiła do szpitala! Nic jej nie jest?! - wtrąciła się moja rodzicielka.

-Mamo to nie był pożar tylko ktoś nie dokręcił butli z gazem, nic się nie zapaliło. I owszem Weronika była w szpitalu, ale to było tak dawno że już doszła do siebie - odpowiedziałam mierząc Dominiqua morderczym spojrzeniem. Czemu opowiada mojej mamie takie rzeczy?! Chce żeby dostała zawału i nie puściła mnie na drugi rok studiów? 

-Shut up and don't tell them more, right? - zwróciłam się do Dominiqua po angielsku wiedząc, że obie tego nie zrozumieją.

-I won't... - zaczął chłopak, ale kiedy zobaczył mój wyraz twarzy zamknął się i skinął tylko głową.

Zostawiając tę trójkę samą poszłam się umyć i ubrać i za chwilę rozmawialiśmy wszyscy, tym razem po polsku. Opowiadałam im jak śliczny jest Paryż i jak bardzo czuje się tam jak na właściwym miejscu. Opowiadałam o mojej pracy w akademii, o sytuacji z motorem Jacoba, o naszych projektach i pokazach mody. Kobiety słuchały zauroczone nie przerywając mi. Co jakiś czas zerkałam na Dominiqua, jakby szukając potwierdzenia tego co mówie, lecz on jednak się nie odzywał tylko wpatrywał się we mnie z uśmiechem, jakby przypominając sobie w głowie te wszystkie chwile o których mówiłam. 

Gdy mama poszła odprowadzić ciocię, zostaliśmy sami w domu. Mój tata pracował, a młodszy brat był na obozie. 

-Nie wszystko rozumiałem, ale wydaje mi się, że w swojej opowieści pominęłaś kilka istotnych szczegółów - zaczął Dominique, kiedy weszliśmy do mojego pokoju i zaczęliśmy ścielić łóżko.

-Na przykład?

-Na przykład tego, jak pierwszy raz zobaczyłaś mnie na zajęciach, że aż z wrażenia upadł ci ołówek, tego kiedy zasnęłaś u mnie na kanapie z kubkiem w ręku, tego jak zazdrosny o ciebie uderzyłem Alexa, tego jak spojrzałaś na mnie kiedy na tarasie obok sali Thierrego prawie wyznałem ci miłość, tego jak byliśmy razem w Londynie i zrobiłem z siebie największego kretyna pod słońcem. Nie powiedziałaś o tym jak się pogodziliśmy i o tym jak przed zajęciami spacerowaliśmy z Francisem po polach marsowych, no i nie wspomniałaś też o ostatniej imprezie przed wyjazem kiedy prawie...

-Wystarczy! - przerwałam mu - nie powiedziałam tego z prostych dwóch powodów. Po pierwsze moje miłosne życie nie obchodzi nikogo oprócz mnie, a po drugie gdybym to powiedziała spaliłbyś się ze wstydu, a moja ciocia powiesiłaby się na żyrandolu do góry nogami za to co mi zrobiłeś. 

Dominique puścił mimo uszu drugą cześć zdania i powiedział tylko:

-Mnie obchodzi twoje życie miłosne. A właśnie, co u niego słychać?

-Bardzo śmieszne, chodź pójdziemy na spacer - powiedziałam rzucając ostatni koc na pościelone już łóżko.


Mały Francis biegał w koło po podwórku, ewidentnie ucieszony tym, że jest w nowym miejscu. Moja mama zrobiła takie halo z okazji mojego przyjazdu, że jutro zwala się do nas połowa rodziny, chcąc się ze mną zobaczyć. Nie powiem, że jest to niemiłe, ale z pewnością niepotrzebne. Jacob raczej bezskutecznie próbuje wkupić się w łaski mojego taty, który patrzy na niego jak na wybryk natury:

-Jaki mężczyzna farbuje sobie włosy ja się pytam! - powiedział zeszłego wieczoru mojej mamie. Nie powiem żeby mnie to rozbawiło bo zależy mi na tym, żeby dwóch  najważniejszych facetów w moim życiu się ze sobą dogadało. 

Teraz leżałam na tarasie w nowym bikini korzystając w pierwszych promieni słonecznych i popijając chłodne mojito jakie zaserwował mi Jacob. Kiedy wypiłam je prawie do końca odłożyłam szlkankę i wyregulowałam leżak tak, że teraz mogłam się spokojnie opalać leżąc płasko. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne i zamknęłam oczy czując jak bardzo tęskniłam za takim nic nie robieniem. I jakby nagle ktoś usłyszał moje myśli, poczułam na brzuchu prysznic lodowatej wody. Zaczęłam krzyczeć w niebogłosy. Zeskoczyłam z leżaka zrzucając okulary z nosa i zobaczyłam rozbawionego Jacoba trzymającego w rękach węża ogrodowego wycelowanego prosto we mnie. Obudziła się we mnie rządza mordu. Kiedy chłopak zobaczył, że rozwścieczona biegnę w jego stronę rzucił się do ucieczki. Złość tak mocno we mnie pulsowała, że chyba z dwóch metrów wybiłam się wskakując na plecy chłopaka. Po chwili ciężkich manewrów wąż znalazł się w moich rękach. Podbiegłam do szopy i zwiększyłam ciśnienie wody po czym wycelowałam prosto w uciekającego Jacoba. Strumień był tak mocny, że przewrócił chłopaka uniemożliwiając mu jakikolwiek sposób ucieczki. Zemsta była słodka. Nie oszczędziłam Jacoba ani trochę i po chwili stał przede mną przemoczony do suchej nitki ku mojej uciesze. Odłożyłam węża i po chwili poczułam lodowaty uścisk Jacoba oplatający moje ramiona. Znów krzynęłam chcąc się wyrwać z jego mokrych rąk, niestety bezskutecznie. Chłopak podniósł mnie i nie przeszkadzało mu nawet moje silne wierzganie nogami. Zaniósł mnie z powrotem na leżak.

-No co? Wygrałem - powiedział wzruszając ramionami.

-Nie wydaje mi się - odparłam po czym chwyciłam szklankę z resztą zimnego mojito i cisnęłam jej zawartością prosto w twarz chłopaka.

-No dobra, ty wygrałaś - powiedział po czym oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

 

 

Informacje o weloveparis


Inni użytkownicy: amandooojulitkajula144unospinnalex11234adriano3488nalna90vitusoslilly02niebieskadmajustkyuuban


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Wielkanoc pamietnikpotworaTradycyjny biał barszcz bluebird11*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz