I przyszedł moment, kiedy po długim czasie znów potrzebuję bloga. Potrzebuję wylać z siebie tyle emocji, o których nie mam z kim porozmawiać...Jeszcze rok temu miałam zdrową mamę, pracę i nadzieje na przyszłość. Czekałam aż P.skończy szkołę, czekałam na moment, kiedy będziemy już mieszkać razem, kiedy będę w końcu czuła się najważniejsza.
Rok później okazuje się, że matka umiera na raka w hospicjum, po wielu wizytach w szpitalu, horrorze w domu i pretensjach ze wszystkich stron. Niewiele brakowało żebym wtedy odeszła na drugą stronę.
P. co prawda skończył szkołę i mimo słów wtedy usłyszanych "teraz jestem już tylko Twój" okazuje się, że mimo wspólnego mieszkania widzimy się raz, może dwa w tygodniu, a nagle okazało się, że jest bardzo wiele rzeczy ważniejszych ode mnie:praca, osp,dom rodzinny i zainteresowania . Gotuję, sprzątam,finansowo utrzymuję dom i nas oboje, nie moge liczyć na pomoc inną niż zmywanie naczyń po obiedzie. Ciągle jest gdzieś potrzebny, ciągle coś musi zrobić, gdzieś pojechać. Ciągle liczy się ON. On musi, coś nalezy do NIEGO. Nie czuję tego, żeby istniało coś takiego jak "My" czy "nasze"...
Myślałam, że go znam, ale tak naprawdę nic o nim nie wiem. Nic mi nie mówi, nie rozmawiamy o NAS, o przyszłości, o mnie i tym co ja bym chciała zrobić, osiągnąć. Nic o mnie nie wie i nie przeszkadza mu to.
Po prawie czterech latach związku okazało się, że moje zdanie się nie liczy, każda próba pokazania,że mam prawo do własnej opinii kończy się awanturą. Krzyczy. Zaczęłam się go bać, boję się, że w końcu nie wytrzyma i podniesie na mnie rękę.
Liczyłam tylko na to, że w końcu będę czuła się najważniejsza dla niego, a nie jak półśrodek do osiągania celów...
Tak bardzo go kocham...
Nie mam pracy, już ponad rok. To boli tak bardzo...Staram się, szukam codziennie. Nikt mnie nie chce zatrudnić. Nigdzie się nie nadaję. Mój facet pewnie też się mnie wstydzi tak jak ja się wstydzę, że jestem nikim. Siedzę ciągle w domu, gotuję i sprzątam dla P.Kiedy jego nie ma, nie wstaję z łóżka. Nie mam po co.
Skończyłam studia tydzień temu. I...nic... Kiedy widzę,że uzyskanie absolutorium przez znajomych to święto, wszyscy się cieszą, gratulują...a u mnie? Usłyszałam "spoko" albo "to dobrze".
Cztery lata czekałam na ten czas, który jest teraz, który miał być spełnieniem moich marzeń a jest naprawdę czasem samotności, pustki i domowego usługiwania osobie, która zajmuje się sobą...
Inni użytkownicy: dosaowika2115darek609lamagorenwmoiwgustawek171sknerka1999pati991tymonmeowmaajqq
Inni zdjęcia: Ty.. poranioneserceślimak suchy1906Na zamku pati991W Kręgu Maków pati991:) dorcia2700Trzy strofki locomotivThe PooH zakochanadamaNa urodzinach u babci Basi pati991Wiosenny gość na działce :) halinamKowalik slaw300