Jak mam ci powiedzieć coś ważnego, skoro ignorujesz mnie, gdy mówię głupoty. Powtarzam 50 razy to samo, a ty nie reagujesz. Myślisz sobie tylko, żebym już skończyła pierdolić, żebyś dalej mogła mnie ignorować. Dziwi mnie i czuję się okropnie, gdy widzę, jak obce dzieci twoich koleżanek, twojej rodziny mówią ci prawie wszystko i je rozumiesz, wspierasz, pomagasz im, a mi nie. Gdy szukam pracy nigdy nie zachęciłaś mnie, żebym gdziekolwiek spróbowała tylko od razu wypominałaś mi brak matury i że na pewno mi się nie uda. Zawsze będę dla ciebie gorsza. Gdy ja cieszę się z małych rzeczy zawsz dusisz ten entuzjazm. Nic co zrobię nie ma znaczenia. Nawet nie mogę się sama z tego cieszysz, bo mi to niszczysz. Dla mnie nie rzuciłaś nic, żeby przyjść pójść gdzieś ze mną. Za to jak twój dorosły siostrzeniec zadzwoni lecisz do niego od razu, mimo że on jak coś potrzebujesz to zawsze musisz się prosić. Ja nie zamierzam się nikogo o nic prosić. Nie widzisz mnie i moich problemów. 2 miesiące przesiedziałam w domu, nie miała ochoty wyjść do ludzi, ogarnąć się, pół dnia przesypiałam i skarżyłam się na bóle głowy. Nic. Zero reakcji, żadnego zainteresowania, mimo że sama podejrzewałam u siebie depresję, co raz nawet zasugerowałam. Ale przecież jestem głupia nic o tym nie wiem i na pewno jej nie mam& Do tego nigdy nie zainteresowała się, że być może moje zmęczenie, senność i częsta niechęć do wyjść z innymi jest czymś spowodowana. Nie, dla niej zawsze byłam nygusem& Nigdy nie czułam się tak źle traktowana przez nikogo obcego. Nigdy. Oczywiście były momenty, gdy płakałam przez facetów, ale to było nic w porównaniu z tym, co czuję teraz. Oczywiście ona nawet nie wie o żadnym z tych przypadków. Wg niej nigdy nie miałam faceta. Nie wie tego, bo przecież ze mną nie rozmawia. Ciągle gada, że wybrzydzam. Ale te kilka relacji z facetami mnie zniszczyło, chociaż bardzo obniżyłam swoje standardy. Chciałam tylko kogoś kochać. Tak bardzo, że ignorowałam przez jakiś czas zdrady. Byłam do tego zdolna. Jednak później było tylko gorzej. Dobijało mnie, że faceci, z którymi coś budowałam po czasie woleli moje koleżanki. Zawsze czułam się gorsza, ale przecież dla mojej matki to nie do pomyślenia. Mówię głośno, że mam dość. Mam dość udawania, że wszystko jest ok. A od niej moje słowa odbijają się od ściany. Może jej wydaje się, że mnie to wszystko nie rusza, ale to nieprawda. Z roku na rok jestem coraz bardziej wrażliwa& Czuję się jak śmieć, jakbym była dla niej niewidziala, ale przecież, gdy mówię jej to w twarz to słyszę, że nawet nie wiem, jak to jest być traktowanym jak śmieć. No tak, bo przecież to, że inaczej czuję wszystko to też znaczy, że odstaję od ludzi. Może na nią takie rzeczy nie robią znaczenia, ale na mnie tak. Nie mam ani jednej jedynej zaufanej osobie, której mogłabym się z tego wszystkiego wygadać. Nikogo kto chociaż trochę by mnie zrozumiał. Przez lata nie miałam się do kogo przytulić. Nawet nie wiem, czy jestem do tego zdolna. Nie słyszałam słowa kocham przez lata i nawet nie mam komu go powiedzieć. Jestem samotna. Codziennie spadam w ciemność i mimo że żyję to żadna dla mnie przyjemność. Jestem tutaj tylko dlatego, że nie byłam zdolna postąpić inaczej, dlatego że ciągle naiwnie wierzę, że jeszcze czeka mnie coś dobrego. Właśnie dlatego staram się cieszysz z tych drobnych rzeczy, głupot dla wielu, z miłych krótkich chwil. Poza tym nie mam nic więcej, ale nawet to mi niszczą&. Najgorsze, że nie mam w sobie tyle siły, żeby się stąd wyrwać, ale to też lata, przez które moja matka uzależniała mnie od siebie, a później wmawiała, że jestem nygus, nierób i żebym się wyprowadził jak mi tak źle. Nawet nie zdaje sprawy, jak to działa na psychikę. Jak mam się wyrwać, skoro gdy lata temu chciałam się usamodzielnić podcinała mi skrzydła i ograniczała mnie mówiąc, że nie muszę, że mam jeszcze czas, że w tym roku to ona mnie jeszcze utrzyma. Tylko że rok się przedłużał& aż zaczęła słuchać, żeby wziąć się do roboty. Nieważne, że chciałam czegoś więcej niż skończyć jak desperatka na magazynie, gdzie w większości czułam się, jak w obozie pracy. Chciałam od życia czegoś więcej, nadal chcę, ale według niej na to nie zasługuję. Za to inne dzieci tak. Z sukcesów dzieci znajomych się będzie cieszyć, innym w rodzinie będzie pomagać, będzie na ich zawołanie, wszystko za nich załatwi. Ja za to wszędzie będę sama. Sama ze wszystkim bez prawa o proszenia o pomoc. Skoro nie dostanę ich w takich sprawach to nie będę na nią liczyć, gdy wszystko stracę. Będę wolała poprosić obcych ludzi niż ją. Może wtedy jej bańka pokazówki kochanej mamy pęknie i inni też to zobaczą& Bo mam wrażenie, że teraz mają mnie za taką, jaką mnie przedstawia. Przy niej nigdy nie mogłam być sobą. Niech dalej cieszy się, gdy ja płaczę, gdy mój świat się wali, gdy nie mam już sił wstawać rano i mierzyć się z rzeczywistością. Ja to wszystko bawi. Nie chcę od niej już nic. Mogę nawet biedować, chodzić głodna, ale nie chcę, żeby cokolwiek mi wypominała, nawet jeśli chciała mi to dać sama, żeby poprawić sobie samopoczucie. Tak właśnie traktowałam jej prezenty, pieniądze dostawane bez powodu, kupieni czegoś w sklepie i nie wzięciu pieniędzy, gdy chciałam jej za to oddać. Nie czułam tego, jako przysługę, bo wiedziałam, że wkrótce mi to wypomni. Mam w sobie więcej żalu niż myślałam&
3 CZERWCA 2023
1 CZERWCA 2023
27 LISTOPADA 2022
27 LISTOPADA 2022
27 LISTOPADA 2022
10 PAŹDZIERNIKA 2022
10 PAŹDZIERNIKA 2022
1 KWIETNIA 2022
Wszystkie wpisyphotoblog
12 MAJA 2016
Inni użytkownicy: sahasularahajpanek94amandooojulitkajula144unospinnalex11234adriano3488nalna90vitusoslilly02
Inni zdjęcia: Wielkanoc patrusiagdWolne patusiax395New Hair Right dawsteTo, co zostaje, gdy nie ma nic. comarroTears like a waterfall modernmedival... pils931449 akcentova:) dorcia2700Brak tytułu zwyczajnieszczesliwia1 mktncc