photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 MARCA 2018

Story of us

To jest Maddex. Maddex jest fiutem jak większość facetów. To co go wyróżnia spośród innych fiutów płci przeciwnej to silny charakter. To człowiek twardo stąpający po ziemi, znający swoją wartość i posiadający pasje. Zajmuje się pomaganiem ludziom. Jest live coachem. Mnie też pomógł. Od nie co innej strony, ale pomógł i to się liczy. Do rzeczy. Przyciągnęła nas wspólna pasja, czyli pomoc zagubionym ludziom. Opowiedziałam mu o swoim życiu osobistym, ale zastrzegłam, że nie chcę fachowej pomocy z jego strony. Chciałam po prostu by był. By dał mi tego czego potrzebuję. Sam był chętny. To facet, który wie jak traktować kobietę. Otoczył mnie troską, dał wsparcie. Był. Codziennie. Od rana do nocy. Z krótką przerwą na sen. Był wtedy gdy tego potrzebowałam. Gdy miałam gorsze dni i gdy walczylam ze zdrowiem. Podczas gdy mój mąż wolał grać w nowo zakupioną grę wraz ze swoim najlepszym przyjacielem(pozdrawiam Mati;)), Maddex martwił się o moje zdrowie i wspierał. Obydwoje wiedzieliśmy, że to dość nie(moral/normal)na więź. On chciał być z zamężną kobietą, a ja chciałam go dziko przelecieć. Dał mi wszystko czego potrzebowałam. Dał marzenia, sprawiał, że się unosiłam nad ziemią, czułam się jak prawdziwa 100% spełniona kobieta. Dał coś czego nigdy przedtem w życiu nie doświadczyłam. Whatever. Wiedziałam, czułam, że coś tu nie gra. To zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Nie może tak być, że facet wyglądający jak ósmy cud świata ma piękne, bogate wnętrze. Był dziki, wyuzdany, ale i taktowny. Btw. Dlaczego kobiety pociągają faceci typu bad boy? Przecież taki facet nie będzie do końca wierny i uczciwy. A czy ja jestem? No właśnie. W głębi siebie jestem dzika, szalona i potrzebuję przeżyć niesamowitą szaloną przygodę. Mój mąż mnie nie zna. Nikt mnie nie zna. Nawet ja sobie samej do końca nie ufam. On mnie poznał. 100%. Otworzyłam się przed nim na maxa. Zaufałam. W końcu jest 'z branży' i mogłam mu zaufać. Nie potrzebowałam psychologicznych frazesów i zbędnych mądrości z jego strony. Chciałam po prostu poczuć się spełnioną kobietą. Do rzeczy. Zdemaskowałam go. Wystarczyło fałszywe konto na portalu i tylko trzy wiadomości, żeby udowodnić, że to pies na baby, który bzyka wszystko co się rusza. Dziki wieprz. Napalony. MAD. Grr. Ucięłam to. Zdemaskowałam, bo nie dam się oszukiwać tylko dlatego, że jest mega dobrze. Powiedziałam mu co o nim myślę. Nazwałam go fiutem. Zjechałam po co ta cała gra. Ale wiecie co? Dogadaliśmy się. Wyjaśniliśmy sobie to i owo. Ja też usłyszałam od niego kilka słów prawdy i nie mam mu tego za złe. Nawet go polubiłam przez ten cały szalony czas. Dał mi dużo do myślenia. Nie żałuję. Wręcz przeciwnie. Cieszę się, że poznałam kogoś takiego jak on. Dzięki niemu mam siłę by walczyć o siebie. Nie potrzebuję aprobaty w oczach mężczyzn aby znać swoją wartość. Nie chcę. Nie szukam. Czas zająć się sobą. SOBĄ. A nie żyć jak Kopciuszek. Dość tego! Jestem silną, niezależną kobietą i nie potrzebuję do szczęścia ŻADNEGO faceta. Może po za moim małym najukochańszym synkiem;) No i niech już sobie będzie ten Pan mąż co wziął ślub z komputerem zamiast mną i takie efekty, że mi odpierdala i szukam szczęścia tam gdzie nie trzeba. Szczęście jest we mnie. W mojej sile. W mojej podświadomości. Tkwi głęboko we mnie ukryte i tylko czeka by eksplodować. Mam teraz chęć pójść w końcu na siłownię, mam ochotę zapisać się na boks. Tak-na boks. Nauczyć się bycia silną i skopać tyłki wszystkim facetom! FACECI! I'M COMING! Strzeżcie się...