Z obserwacji wiem,że małe dzieci mają w sobie tyle samo emocji co zwykly dojrzały człowiek. Tyle,że taki mały człowiek nie potrafi sobie poradzić z tak ogromnymi emocjami, próbująć coś z nimi zrobić robią mnustwo dziwnych rzeczy. Biją siebie, kogoś, walą głową w podłogę, rzucają się, rzucają czymś co mają pod ręką. Tak się zastanawiam,że nie ma zbyt dużej różnicy pomiędzy małym człowiekiem czy dużym. Przynajmniej między mną a np: moim braciszkiem. Teoretycznie jestem już dojrzałą osobą, pracuję,zarabiam na siebie, jezdzę samochodem, spotykam się ze znajomymi,czasem podejmuję poważne decyzję choć staram się ich raczej unikać, może poza planowaniem rodziny,płaceniem rachunkow czy tokiem myślenia nie róźnie się zbytnio od rodziców. Tyle,ze w środku czuje się momentami jak małe dziecko. Mam w sobie tak dużo emocji,których nie potrafię już wylać zwykłym treningiem, bieganiem, spotkaniem,rozmowami czy czymkolwiek czego próbowałam. Za to mam ochotę robić sobie krzywdę, wbijanie paznokci w dłoń, krzyk,ryk, bicie piescia w sciane, czy bicie sie po twarzy. A dziś mam ochotę rzucić wszystko i zapaść się pod ziemie. Rzucić pracę, rzucić życie i być dzieckiem. Żeby ktoś wziął mnie na ręce, przytulił i po prostu zapewnił mi bezpieczeństwo. Bo wcale tego nie czuję. Nie czuje bezpieczeństwa a wieczny strach.
-Gdyby ktokolwiek przy narodzinach,powiedział mi,że życie jest pojebane... to wróciłabym w momencie do kuciapy mojej mamy. Nawet bym się nie zastanawiała dwa razy, po prostu wróciłabym.
Z każdym moim głupim gniewem, smutkiem czuję,że się cofam do tyłu. A kompleksy rosną i zawsze obwiniam siebie o wszystko. Dosłownie o wszystko. Czuję się ogłupiana przez ten świat.
To samo w weekend ze znajomymi na grillu rozmawialiśmy sobie na tysiące poważnych tematów. Poruszyliśmy wtedy temat tego,że "jak to jest, że jednego dnia jest wszystko dobrze a drugiego tracisz wszystko", czy oznacza to,że my ludzie jesteśmy egoistami? że nie bierzemy pod uwagę,drugiej osoby tylko siebie,że jesteśmy głupcami? właśnie chyba tak jest. Bo teraz pewnych osób wokół siebie nie ma. Teoretycznie mówi się,że przyjaciele będą zawsze,ale skąd taka pewność? Każdy co chwile traci kogoś bliskiego, kogoś kto był tyle czasu w naszym życiu, A potem jakby nigdy nic nie było. Każdy zaczyna żyć dalej. Może nie każdego to interesuje,ale mnie bardzo.
Nie cierpię kiedy ktoś decyduje za mnie i próbuje mi coś wmówić.Najwidocznie ktoś mnie nie zna." Będzie dobrze, to nie jest takie łatwe, czy cokolwiek." Może nie znam siebie w 100%,tak jak wielu z was,ale znam sowje możliwości. Wiem czego chcę, czego pragnę, jakie mam marzenia by być szczęśliwa,więc dlaczego mi wmawiacie coś innego. Dlaczego,gdy jestem czegoś pewna to zaczyna wątpić druga osoba. Wogóle nie rozumiem takich sytuacji, dlaczego ktoś podejmuje jakąś decyzje nie rozmawiając o niej z drugą osobą. Boże dlaczego ludzie teraz są tacy niestabilni. Czy na prawdę w tym świecie nie ma już takiego myślenia, że hej jestem pewny Ciebie i tyle. Trzeba wątpić, wymyślać jakieś bzdury. Jest 21 wiek. Teraz nie ma rzeczy niemożliwych, a jeżeli dla kogoś właśnie tak jest,to oznacza,że druga osoba tego nie czuje. Wszystko jest takie beznadziejne a najgorsze jest mówienie komuś "będzie dobrze", tak jakbym miała na to jakikolwiek wpływ. Zawsze próbowałam zwojować świat, wmawiać ludziom,że warto być dobrym człowiekiem, że warto pomagać, że dobro do nas wróci. Gówno prawda. Nie wróci. To chyba kolejna z jednych rzeczy,których jestem pewna. Czyli można stwierdzić,że nie warto być dobrym człowiekiem.
Jak żyć. Ktoś mnie nauczy?
Inni użytkownicy: ellmart1nezirrreeminalogasroksisuczka2sbro16leonard92asialickunalaaa1234lorin0cjjaf
Inni zdjęcia: 1461 akcentova;) virgo123;) virgo123;) virgo123;) virgo123:) dorcia2700Ja pati991gdJa pati991gd... sweeeeeetttJa pati991gd