photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 22 KWIETNIA 2016 , exif
268
Dodano: 22 KWIETNIA 2016

Zaczyn trujących życzeń

Okresowe pulsowanie łuny odbijało się na mokrych kamieniach nisko sklepionego lochu. Spoiny ścian porastał mech, co jakiś czas echo powtarzało odgłos kropli uderzającej o posadzkę.  Człowiek wolno stąpający tajemnym korytarzem widział już przed sobą drzwi, za którymi znajdować się miało pomieszczenie będące celem jego niebezpiecznej wyprawy. Nagle zaowiało przejmującym chłodem, a jemu podniosły się mu włosy na przeramionach.

-Trupi Loch, tak nazywaliście to miejsce, a ja wam nie wierzyłem... Teraz wiem, że stare podania nie kłamały.

Po kilku ostatnich krokach położył dłoń na zimnym uchwycie drzwi, po czym pociągnął do siebie. -Wynocha! Dało się słyszeć z wnętrza. -Niech nikt nie zakłóca spokoju umarłych, bo spadnie na zniego czarny duch! Nic sobie nie robiąc z czczych, jak podejrzewał, gróźb, pewnie wszedł do środka wyciągając przed siebie pochodnię. Niespodziewanie spadło na niego coś ciężkiego, z futrem. Poczuł na twarzy zwielokrotnione łaskotanie poplątanych odnóży i wpadł w panikę. Jedną ręką starając się strącić stwora, drugą odszukał miecz przy pasie. Zadając sztych na oślep, ostrzem zachaczył o własny policzek. Poczuł jednak, że stwór utknął na jego klindze, przeszyty wygładzanym do perfekcji przy świetle ogniska ostrzem.

-Zdychaj psie! Niewiadomo z jakich przyczyn rzucił właśnie takie słowa w kierunku truchła, choć wyraźnie widział, że to coś miało skrzydła. - A teraz zabiorę co moje... podjął przerwane przeglądanie komnaty i przeszedł na sam jej koniec. Wyrastał tam ze ściany czarny ołtarz, na którym stał srebrny, bogato zdobiony kielich. Wyciągnął w jego kierunku rękę, gdy poczuł, że opuszczają go siły. Zrozumiał, żę potworem nie była maszkara, którą zabił w progu, lecz powietrze, którym niebacznie oddychał, wciągając zatrute wyziewy setek trupów, które teraz zauważył pod swymi stopami. Osuną się na tę nietuzinkową posadzkę, nie dotykając nawet tego, za czym tu przyszedł. Jego los zostanie kiedyś określony jednym zdaniem, wraz z wieloma innymi, którzy nie podołali zadaniu przed nim: -... nikt kto tam poszedł, nie wrócił..

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika smoniec.