Moj qmplel opowie wam swoja historie;
6 lat-szlugi
kilka lat-alk (od rodziców-jak każdy)
12-szlugi (od tamtego czasu jaram caly czas)
12-ziele (kilka tygodni po fajkach-max.2 tyg i tak do pewnego wieku kilkanascie razy tylko)
14-15 lat-budapren, benzyna, gaz do zapalniczek (szybko dałem sobie z tym spokój-kilka tripów wzyciu)
16-ziele (już częściej), narkoza w szpitalu
17-zielsko prawie codziennie, salvinorin(susz salvii),damiana (hehe), kanna, efedryna
18 (w tym roq)-feta, xtc (przez chemie przestalem jarac zielsko codziennie-chociaż tyle mi dała) Jak narazie w połowie stycznia 1st raz białe, drugi raz w połowie lutego. Nie mam na to ochoty, wole jak mi miekko feta jest hujowa. XTC-ostatnie 4 weekendy pod rzad-tak mi sie spodobało. Wczoraj tez miało byc-ale qleczek nie było... I co tydzien imprezy.
Teraz czekam na odcisk i grzybki trzeba bedzie wychodować...
Pamietam, ze niegdys moja filozofia zyciowa była taka-"tylko zielone i inne roslinki etnobotaniczne". Ale jak to sie mówi-wszystko sie z czasem nudzi. Zaczęło się od jednego zaciągniecia. I to zmieniło moje zycie na dobre. Może byłby looz gdyby nie odwieczna pokusa na qleczki i ten pierwszy raz w połowie lutego (dzien przed 2-gim scierwieniem). A pozniej juz tylko z górki... na imprezie wczoraj byłem o alq i baczce i było mi tak hujowo ze szok. Dragi zmieniaja wszystko...
A co do GrupaOlewającaWładzę:
Nie było by chemii w moim zyciu-zostałbym przy naturze (ale nie mowie tutaj o bieluniu, zwykłych łysiczkach i opioidach), gdyby nie fakt, ze cannabis jest nielegalny:
a) gdyby był legalny to cała moja "droga do upalenia" byłaby od domq do coffeshopu i spowrotem;
b) A tak trzeba wykonac telefon (lub kilka), przejsc się do dilla, kupic baczke przechszczona eterem lub PCP (albo jeszcze innym swinstwem), porozmawiać z nim sobie chwile. Gdy go w koncu lepiej poznasz ( w sumie od razu znasz go dobrze) ten oferuje ci fete albo dropki. Odmawiasz. Towarzystwo także odmawia. Ale ktos w koncu zaczyna, a ty masz do tego dostep. Przez to, ze ziółko jest nielegalne, traktujesz je pod wzgledem politycznym na równi z innymi dragami (tak swiadomie jak i podswiadomie). Czujesz porycie na głowie od ciągłego palenia tego chemicznego palonka a presja, jaką wywierają na tobie inni ludzie, doprowada do stanu depresji i powtarzania sobie: "Jestem ćpunem, bo jaram codziennie". W konsekwenji palenie sie nudzi a twoje podejścia zyciowe, które ustawiałes sobie przez nawet wiele lat, przestaja miec w twoim zyciu jakiekolwiek znaczenie. W konsekwencji siegasz po chemie a ta odmienia całe twoje zycie. Patrzysz na nie z góry, dostrzegasz swoje błedy, zaczynasz uważać, ze palenie nie zastepuje rzeczywistości tylko ją niszczy (te wszystkie jebane myslówy na zjaraniu). Masz wiele mysli live-changing'owych. Postanawiasz nie jarac (i to postanowienie jest niesamowicie silne), wolny czas inwestujesz w nauke (ale potrzeba tutaj takze samozaparcia), chociaz przez wiele lat chodzenia do szkoły nawet nie zaglądałes do zeszytów, postanawiasz byc lepszym w domu (to akurat nie do konca wychodzi), masz lepsze kontakty ze znajomymi jezeli potrafisz rozmawiać o innych rzeczach aniżeli dragi itp (w moim wypadq nie posiadam juz tej umiejetności, bo cały czas mysle praktycznie tylko o dragach). Wiele z postanowien daje szanse na lepsze zycie. Ale pozostaje cisnienie, które to całe, juz poukładane zycie, potrafii zamienić w kupe gnoju...
Pizda po chemii jest zbyt piekna, zeby ja kiedykolwiek poczuć. Lepiej tego nie znac a kiedy juz sie poznalo-zapomniec. Tylko jak to zrobić?
Zapomniałem dodać-mysli samobójcze.
Nawet teraz planuje samobójstwo. Psycha juz tak mi siada że na tą chwile nie widze przyszłości. Łzy mi leca po policzkach, nie wiem o czym myślec.
Mam dziewczyne, niesamowicie zajebistą laske (sorx za skromność ;p), podoba sie kazdemu, w domu dobrze, nie klepie biedy w zadnym stopniu. Niby tylko pozazdroscic takiego zycia, ale jednak-dragi... Cieżko jest powiedzieć coś złego o substancji, której się uzywa, o której całe zycie mówiło się same pozytywy. Ale trzeba-psychodeliki są złe. Niby to pojęcie względne, niby nie ma dobra i zła. Ale to jest złe. Jest piekne, ale za razem wstretne, szkaradne. Pomagajace, lecz tak naprawde destrukcyjne. Rozpierdoli całe twoje człowieczenstwo, bezdziesz szydził z innych ludzi. Bedzisz się szczycił tym, ze cpasz, a tak naprawde bedziesz gównem. Zauwazysz to, czego inny nie widzą. Nie bedziesz rozumiał innych, oni nie zrozumieją ciebie. Wpadniesz w wir kłamstw, długów i nicosci. Bedziesz marzył jednoczesnie nie widząć przyszłoście. z czasem przestaniesz nawet marzyć...
Zauwazysz to w jaki sposób jestes sterowany przez system, który narzuca na ciebie pewne wartości, które niekoniecznie sa dla ciebie pozytywne. Bedzies chciał się wylamac, odwrócisz się plecami od ludzi; oni odwróca sie takze od ciebie. Bedziesz powtarzał sobie: "Nawet jesli wszyscy w ciebie zwątpili-pokaz, ze sie mylili". Ale skonczy się na słowach...