Śląsko godka to muzyka 

Boże, tak dawno mnie tu nie było! A wydarzyło się w moim życiu wiele.

Po pierwsze, udało się dostać wymarzoną pracę. Fryzjerstwo męskie jest na pewno czymś, czym chcę się zajmować przez nastęne lata. :) Oprócz tego, jak widać na zdjęciu było mi dane stać pod sceną, na któej grała legenda rocka, AC/DC. Najpierw, oczekiwanie w 40-to stopniowym skwarze od 14 do 17 na otwarcie bram. Następnie, sprint życia pod barierki. Później, po 19 wystąpił support. Chłopcy z Vintage Trouble dali radę. W końcu, ok. 21 na scenę weszli ONI! <3

Było bydło, prawdę mówiąc to cudem przeżyłam to, co działo się na dwóch pierwszych utworach. Gdyby nie ochroniarz, który mnie dociągnął do bocznej barierki, nie wiem co by ze mną było. Najpewniej zemdlałabym.

Ale widok Briana i Angusa z takiego bliska (Stevie, Chris i Cliff zawsze są dalej :() wynagrodził mi wszystko. Kolejne marzenie o koncercie spełnione. Najpierw Rammstein, teraz AC/DC...

Do tej pory mam ciarki na całym ciele, jak przypomnę sobie, kiedy światła przygasły, a w pewnym momencie cały stadion wypełnił dźwięk dzwonu. Są rzeczy, na które nie żal pieniędzy, a po których wyczerpanie jest czymś przyjemnym. Koncerty to jest coś pięknego. Do dziś, choć jutro mijają 3 tygodnie, gdy ktoś pyta mnie "jak koncert?" nie umiem znaleźć dobrych słów. Bo samo określenie "istny rock'n'roll" to o wiele za mało. Marzenie życia. Kolejne marzenie życia zostało spełnione, takich rzeczy nie można opisać słowami.

Doskonale pamiętam, jak nad Warszawą rozpętała się burza. Usłyszeliśmy grzmot. W tym momencie lewa strona Inner Barrier z uśmiechami na twarzach i z euforią zaczęła śpiewać "Thunderstruck".

W głębi serducha wierzę, że jeszcze nie raz zobaczę na koncertach swoich idoli. ;)