Wciąż zdarzają się niepokoje, tęsknoty, poczucie pustki, rozdrażnienie. Przytrafiało mi się nawet wydzwaniać do Kamili, jakby w idiotycznej nadziei, że tym razem byłoby inaczej. Jakbym faktycznie wierzył, że mogła się zmienić. Choć ja się przecież zmieniam. Bardziej konstruktywną formą odreagowania alkoholowych głodów było odpalenie tindera. Skończyło się tym, że zobaczyłem nowego Avatara nie znając w ogóle tego lore, co jednak nie przeszkadzało - oglądało się to świetnie. Skończyło się także nowym rozczarowaniem, które przyjąłem zupełnie spokojnie - jak nie ja. Czasem jedynie pojawiły się głupie myśli, że przecież zmieniam swoje życie, staję się lepszym człowiekiem, to gdzie moja nagroda? Nie zatrzymywałem się nad nimi. Tymczasem znajomości z oddziału dziennego trwają. To chyba coś jak z kumplami z wojska, przeżycia łączą, tak jak ten intensywny i wyjątkowy czas spędzony razem. Już gdy pierwszy raz zapiła zapewniała mnie, że jestem bardzo ładnym chłopakiem. Za którymś razem spanikowałem i pojechałem ją ratować. Niepotrzebnie - okazało się - lecz dotarło do mnie, że nie jest mi obojętna. Zrozumiałem też w końcu, że nie będę rycerzem na białym koniu. Choć się trzymam, to wciąż sam potrzebuję pomocy. Chcę jednak być przy niej, resztę czas pokaże. Królowa kielichów, Kapłanka, Cesarz. Ostatnią kartą zawsze jest Głupiec.
Sam przecież też upadałem. Byłem blisko popłynięcia, zmarnowania wszystkich wysiłków. Gdy już zbierałem się do monopolowego - zadzwoniła mama. Jak mówiła: czuła że trzeba do mnie zadzwonić. Rozmawialiśmy o Dharmie, o Trzech Schronieniach. Zostałem w domu i usiadłem w zazen. Od tamtego czasu regularnie praktykuję, stałem się częścią sanghi (choć świecką). Chyba jestem na etapie dostrzeżenia, że zazen nic nie daje. Może doświadczę tego, że Ścieżka nie prowadzi dokądś. Że już tu jestem. Nie mogę jednak powiedzieć, że zazen nic nie daje. Odzyskałem panowanie nad myślami i emocjami - to bardzo ważne. Odzyskałem panowanie nad nimi, bo nie próbuję nad nimi panować - widzę jak rodzą się i znikają. Choć nie ma tego kto widzi. Odnajduję schronienie w Buddzie. Odnajduję schronienie w Dharmie. Odnajduję schronienie w Sandze.
Kończy się rok pełen dużych zmian. Parę lat temu rozwód był jedną z lepszych decyzji w moim życiu, ale nie rozwiązał wszystkich problemów - w końcu całkiem się później posypałem. W mijającym roku podjąłem jednak kolejną z najlepszych życiowych decyzji: odstawiłem alkohol i poszedłem na terapię. Odkrywam życie na nowo i jestem ciekaw co jeszcze mi przyniesie.
Ostatnio słuchane:
Djevel - Naa skrider natten sort
Black metal z klimatem, ale nienachalnym - gdzieniegdzie trochę akustycznych gitar, subtelna melodyjność. Nic odkrywczego, ale jest to po prostu bardzo udane.
Hell - Hell (2017)
Sludge/drone/doom metal. No bardzo ładne piekielne wyziewy, takie z polotem. Do tego lepiącego się plugawego rzężenia świetnie pasują blackmetalowe wokale.
Neon Indian - VEGA INTL. Night School
Jedna z czołowych pozycji z poletka chillwave. Nostalgiometr wywala poza skalę. Niedawno sobie zapuściłem i przyłapałem się na tym, że tańczę. Cieszyłem się jak dziecko, że znów to potrafię. Po niepełnosprawności prawie nie ma już śladu.
Late of the Pier - Fantasy Black Channel
Pierwsze słyszę o czymś takim jak new rave. Ten album tak u mnie chwycił, że aż obczaiłem resztę gatunku, jakieś Klaxons, Shitdisco i inne chłamy. Nie warto było, wróciłem do Late of the Pier i nie mogłem się oderwać. Szkoda, że nie nagrali nic więcej.
NP: Djevel - I daudens dimme natt
Inni użytkownicy: sahasularahajpanek94amandooojulitkajula144unospinnalex11234adriano3488nalna90vitusoslilly02
Inni zdjęcia: Brak tytułu zwyczajnieszczesliwia1 mktnccPrzepełnienie świąteczne bluebird11Takie u mnie WIELKANOCNE CIASTA xavekittyx. unukalhaiWesołych Świąt :) photoslove25Wielkanoc 2025 bluebird11;) virgo123:) dorcia2700mostostal kk77