photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 4 SIERPNIA 2015
158
Dodano: 4 SIERPNIA 2015

Wstęp - Patron.

To nie będzie blog,

uznajmy to za...

 

No właśnie za co? Nie wiem nawet do końca o czym chce pisać, powiedzmy że... to będzie miejsce w którym pozwolę sobie... być sobą - opowiem wam może moje sny, marzenia, lęki - fobie, moje grzechy, spróbuje odkryć to o czym wie tylko "Kruczkowski".

 

Na początek może parę słów dlaczego "Kruczkowski"? Tłumaczyć chyba nie muszę kim jest? No cóż, a jeśli i tak ktoś zapyta to Kruczkowski jest...kimś w rodzaju - patrona, strażnika, uratował mi życie... DUSZĘ. Jest istotną jednostką w moim życiu, towarzyszy mi od dłuższego czasu, chyba już od gimnazjum..? W każdym bądź razie, śniła wam się kiedyś ŚMIERĆ? Wiecie, tak zwana "zmora", na pewno kiedyś wam się musiało śnić że ktoś was dusi i nagle w tym jednym momencie kiedy wasz żar życia w końcu gaśnie - budzicie się i okazuje się że to był tylko senny koszmar. Wszystko można jakoś wytłumaczyć, to owe "duszenie przez zmorę" to najcześciej zapadający się we śnie język, chociaż... słyszano o takich przypadkach gdzie występowały ślady duszenia na szyji takiego nieszczęśnika, często były to ślady łańcucha. Ja też miałem taki sen... nawet nie jeden, nie pamiętam ile razy konkretnie miałem taki sen, chyba... trzy? Pamiętam dwa pierwsze:

  1. Była noc, obudziłem się w pokoju na łóżku, usiadłem i rozejrzałem wkoło, zauważyłem że mniejsze okno było otwarte na oścież, niebo było krwisto-czerwone, chciałem wstać i je zamknąć a kiedy wstałem w moim oknie ujrzałem coś lub kogoś w czarnej obszarpanej szacie. Nagle znalazłem się w jakimś ułamku sekundy na łóżku, duszony przez ową zmorę, nie mogłem nic zrobić. Po dłuszej chwili zmora... nie jestem pewien czy zabrała ze mnie ostatni gasnący żar życia czy... Po prostu obudziłem się w takiej samej pozycji w jakiej zostawiła mnie zmora... Okno było otwarte, pościel potargana jakby ktoś właśnie na niej stoczył małą szarpaninę, niebo było... tak było tak samo krwisto-czerwone.
  2. Również była noc, a niebo nie zmieniło swej szkarłatnej barwy, byłem na podwórku, szedłem do domu, już prawie byłem pod moją klatką, nagle zza sąsiedniego bloku który jest dosyć blisko mojej bramy wyłoniła się postać w tak samo potarganej czarno-szarej szacie. Mknęła w moim kierunku, mimo że wydawało się to ciut ślamazarne to i tak postanowiłem uciekać. Potknąłem się o krawężnik i wylądowałem na plecach obok ławki. Zmora stała nademną jakby... pastwiła się nad moim losem, jakby rozważała, rozmyślała, patrząc na mnie tą swoją... nie-twarzą, ale niestety jej decyzja nie zapowiadała się na przyjazną. Wiatr mocno zachuczał, Zmora wyciągnęła rękaw-rękę w moją stroną w dosyć agresywny sposób co poczułem już w sercu, chciała odebrać mi życie... DUSZĘ. Nagle usłyszałem głośne krakanie... na bloku za zmorą siedział Kruk, Zmora obróciła się z przerażeniem w mgnieniu oka, jakby bała się owego ptaszyska. Kruk zakrakał jeszcze głośniej i.. Mara zniknęła. Krukowaty spojrzał na mnie przyjaznym wzrokiem i się obudziłem.

 

I tak uratował mnie Kruczkowski i został moim Strażnikiem, moim Patronem.