photoblog.pl
Załóż konto

Pękło mi serce i wyłam z bólu kiedy oddałaś swój ostatni oddech w moich ramionach. Nie byłam gotowa na tą chwilę. Trzymałam Cię jeszcze w rękach i jak wilk do księżyca ja wyłam do nieba. Nigdy nie sądziłam, że ta chwila nadejdzie, nigdy nie myślałam o tym, że kiedyś mi Ciebie zabraknie. Byłyśmy takie małe kiedy tata przywiózł Cię do domu. Spałam z Tobą na ganku, nie wiedziałam wtedy, że będę potrafiła tak mocno kogoś pokochać. Czasami kiedy wychodze z domu to obracam się żeby sprawdzić czy za mną idziesz. Byłaś za każdym razem przez tyle lat. Nie ma słów żeby opisać to jaka byłaś wierna i oddana. Nie wyobrażam sobie jak bardzo mnie kochałaś. Byłaś przy mnie nawet kiedy tego nie chciałam. Nie doceniałam Twojego towarzystwa które tak bardzo mi pomagało, potrafiłaś mnie znaleźć gdziekolwiek bym się nie schowała żeby wyryczeć się w samotności. Mogłam Ci powiedzieć wszystko co mnie dręczy i boli, byłaś powiernikiem najgłębiej osadzonych uczuć w mojej duszy. Dziękuję, że zawsze mogłam Cię przytulić. Brakuje mi Twojego zapachu. Po prostu brakuje mi Twojego towarzystwa. Wspomnienia nigdy nie umrą, obiecuje. Będę pamiętać chwile spędzone z Tobą do końca życia. Dziękuję. Jak miałam kilka lat to razem ze mną turlałaś się w błocie, byłyśmy wtedy takie szczęśliwe.Budowałaś razem ze mną bazę, domek na drzewie, woziłaś mnie na sankach, zlizywałaś brudy z mojej twarzy, znajdywałaś zgubione rękawiczki. Biegałyśmy w kółko razem po polu, szczekałyśmy na krowy, uciekaliśmy od byków, goniliśmy koty a potem je tuliliśmy. Dziękuję, że wezwalas pomoc kiedy utknelam na pietrze w szopie. Pomagałaś mi wozić drzewo na zime, obierałaś ze mną ziemniaki, czytałaś ze mną książkę, uczyłaś się do sprawdzianów, słuchałaś recytacji, jadłaś ze mną obiad:), chodziłaś ze mną na spacery, zawsze byłaś we mnie wpatrzona...

Przepraszam, że widziałaś tyle złych rzeczy które robiłam. Nie powinnam być takim człowiekiem, pozwoliłam Ci patrzeć na to jak staczam się na dno. Przepraszam Cię za każdy pojedynczy raz kiedy na Ciebie krzyczałam, kiedy Cię obrażałam i przepraszam za to, że potrafiłam uderzyć Cię w twarz. Nigdy nie zrobiłam tego z nienawiści do Ciebie. Wkurzałaś mnie kiedy tak za mną łaziłaś, bałam się, że któregoś dnia pójdziesz za daleko albo po prostu zgubisz drogę powrtoną do domu, przecież kiedyś poszłaś ze mną do miasta to biegałam za Tobą między blokami, myślałam, że Cię wtedy zabije! Wiem, że próbowałaś rozumieć to, że przestaje radzić sobie z emocjami. Kochałaś mnie mimo wszystko i to było chyba najpiękniejsze co miałam w tym okresie kiedy zaczełam psuć sobie życie. Miałam dwadzieścia lat, przepraszam, że wracałam pijana do domu i nie witałam się z Tobą jak zawsze. Przestałam zwracać na Ciebie uwage, bo wydawalo mi sie, ze mam wazniejsze rzeczy. Nie zapomne kiedy Oliwka - ktora z resztą uwielbialas nakrzyczala na mnie za to jak Cie traktuje. Bylo mi tak wstyd przez Toba i soba jak moglam sie tak zachowywac. Przepraszam za to, zawsze kochałam Cię całym sercem mimo, że tak rzadko Ci to mówiłam. To takie ludzkie, że nie doceniałam Twojej obecności. Byłaś przy mnie siedemnaście lat. Byłam pewna, że jeszcze wiele lat przed Nami. Może gdybym dbała o siebie i swoje życie to Bóg by mi Ciebie nie odebrał. Trafiłam do szpitala psychiatrycznego, wtedy gdy zabierali mnie spod domu byłaś zdrowa... Szłaś za mną do samej karetki, polizałaś mi spodnie na pożegnanie kiedy pół przytomną wsadzali mnie do środka. Kochałaś mnie nawet wtedy kiedy skrzywdziłam swoją rodzinę, siebie i odebrałam sobie godność. Mama pisała mi tylko wiadomości, że coraz gorzej się czujesz. Był cholernie ciepły sierpniowy dzień, w końcu wywalczyłam wypis ze szpitala. Po drodze do domu nie myślałam o tym co się z Tobą teraz dzieje, bo byłam pewna, że wszystko wróciło do normy. Leżałaś pod domem piszcząc z bólu, patrząc się wzrokiem przepełnionym dosłowną agonią,chciałaś się przywitać, próbowałaś wstać i do mnie podbiec... To było takie straszne, najmniejszy ruch sprawiał Ci ból. Kochanie, przepraszam ale nie byłam na to gotowa, byłam zdruzgotana dlatego rzuciłam wszystkie torby i osunęłam się na ziemie rycząc w niebogłosy. Mam nadzieje, że czułaś moje wsparcie kiedy spędzałam z Tobą te pare godzin na trawniku. Cały czas miałam nadzieje, że da się Ciebie jakoś uratować ale w końcu nadeszła chwila kiedy musiałyśmy razem z mamą zdecydować... Cały czas ocierałam Ci z brzucha rope i swoje łzy którymi dosłownie Cię zalewałam, tak bardzo nie chciałam żebyś odeszła... Obwiniam się, Alfa, za wszystko. Obwiniam się o to, że nie obserwowałam Cię kiedy zaczęło być z Tobą coś nie tak, może gdybym zareagowała na początku Twojej choroby to żyłabyś jeszcze ze mną dwadzieścia lat. Myślę wciąż o tym, że może jednak były dla Ciebie jakieś szanse, że te cholerne larwy darowayby Ci życie. Tysiąc razy pytałam weterynarza czy na pewno uśpienie to najlepsze wyjście. Byłaś już w agonii. Starałam się być dla Ciebie wsparciem, leżałaś na moich kolanach, mam nadzieje. że wiedziałaś o tym jak bardzo Cię kocham. Jak wszyscy Cię kochamy. Starałam się jakoś trzymać dla Ciebie. Kiedy weterynarz wstrzyknął Ci cały płyn do serca coś we mnie pękło. Nie wiem co to było,nie wiem co takiego wyhodowałaś we mnie i co ukształtowała we mnie Twoja miłość  ale poczułam jak tysiące żyletek wbija się w moje serce. Gdybym mogła wydusić z siebie wtedy chociaż słowo to podziękowałabym Ci za to,że przez siedemnaście lat nigdy nie byłam sama. 

Nie miałam pojęcia jak boli śmierć członka rodziny.

 

Dodane 11 LISTOPADA 2018
61
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika pi3knezyci3.