photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 7 KWIETNIA 2013
183
Dodano: 7 KWIETNIA 2013

dawno mnie tu nie było, Ciebie zapewne też. od razu przepraszam, za jakiekolwiek błędy (pozdrowienia z cientej szawki) ale trochę się spieszę, ale tylko dlatego, że mam dużo do napisania i mało miejsca w głowie, żeby to w miarę szybko przepisać właśnie tu. równie dobrze mogłabym Ci to napisać na gadu, ale nie chcę. nie chcę, bo chyba tego za dużo i nie wiem kiedy Ci to pokażę. tak przy okazji, strasznie się aktualnie o Ciebie boję, bo się nie odzywasz. jest prawie 21, a Ty się nie odzywasz, a ja dostanę szału za chwilę. jejuś, nie wiem nawet od czego zacząć. ej mam czkawkę, a jak się ma czkawkę to znaczy, że ktoś o nas myśli i mam szczerą nadzieję, że to Ty i że zaraz napiszesz. napisz, co?
dobrze, że jesteś. dziwnie nam się to życie ułożyło, ale wiesz? nieważne jak chcemy iść to bez względu na wszystko zawsze idziemy razem. zauważyłeś? już Ci mówiłam, że wiedziałam, na co się piszę, jak wtedy, 17 lutego w nocy prosiłam Cię o choćby najmniejszy kontakt, chociaż co jakiś czaas, nawet gdyby miał on się ograniczać do pytań co u nas słychać. wiedziałam, jak to będzie wyglądać. kiedyś, nawet nie wiem kiedy napisałam taki tekst na moblo, zaraz go znajdę. o, ten ' dla mnie największymi hardcorami na świecie są ludzie, którzy po rozstaniu i słowach "zostańmy przyjaciółmi" naprawdę nimi są. ' i tak wtedy było i dla mnie to był jakiś horror, kiedy musiałam sama siebie postawić w takiej sytuacji. w jednej chwili, z Twojej dziewczyny, musiałam stać się koleżanką. bez zazdrości, słodzenia, wspierania i planów na wspólną przyszłość, ale mimo wszystko chciałam. chciałam żebyś był obok, nawet pod postacią kumpla, chciałam wiedzieć czy u Ciebie wszystko okej. potrzebowałam wtedy tylko tego, rozumiesz? świadomości, że nic Ci nie jest, że się trzymasz. a potem, z każdym naszym kolejnym kontaktem coraz bardziej stawaliśmy się tacy jacy byliśmy. pamiętasz jak napisałeś do mnie w nocy i graliśmy w skojarzenia i 3 słowa do zdania? najpierw bolał mnie brzuch i szukałeś mi na necie najróżniejszych sposobów na to, żeby przestał, a potem po prostu graliśmy w tą grę, a ja płakałam. do dziś nie wiesz, że wtedy płakałam. nie wiem czemu bardziej - przez to, że po tym wszystkim przez co przeszliśmy nie umiemy normalnie rozmawiać i musimy wymyślać jakieś chore gry, czy przez to, że my mimo wszystko zachowywaliśmy się przy tym jak zawsze. nie wiem czy płakałam ze smutku, czy szczęścia, ale pamiętam, jak kilka dni później napisałeś coś o mojej fizyce, a ja rzuciłam, że znajdę jakieś ciacho które mnie pouczy i zdam, a ty napisałeś, że prawie się wyjebałeś na ulicy. nie chciałeś powiedzieć czemu, pamiętasz? dopiero po jakimś czasie powiedziałeś, że to z zazdrości. i to chyba wtedy to wszystko zaczęło być normalne. nie mieliśmy kontaktu codziennie, ale zawsze, jak ze sobą rozmawialiśmy wszystko było jak zawsze, jak kiedyś. znów byliśmy słodcy i ciągle zazdrośni, znów planowaliśmy przyszłość i znów wspieraliśmy się w każdej chwili, kiedy któreś miało doła. może to głupie, ale ja znów zaczęłam budzić się na każdego smsa z myślą, że to Michał i że może mnie potrzebuje. znów zaczęłam mieć te chore przeczucia, które się przeważnie sprawdzają, chociaż, uwierz, nie zawsze tego chcę. ja zrozumiałam że nic się w nas nie zmieniło, zupełnie nic. nawet na chwilę nie przestaliśmy być razem, ciągle mieliśmy jedno, wspólne serce, które biło dla nas. my po prostu staraliśmy się sobie wmówić że tak nie jest. chcieliśmy wierzyć w to, że siebie nie potrzebujemy, że umiemy bez siebie żyć, ale tak po prostu nie jest. kiedy kocha się tak, jak my się kochamy, nie można tak po prostu tego zostawić, nie można zacząć żyć od nowa, na nowy rachunek, bez ciągłych wyrzutów sumienia, że nie walczyliśmy o coś, co jest sensem naszego życia. każda droga, która pokonywaliśmy w przeszłości była ścieżką, na której końcu my byliśmy razem i wbrew pozorom, ona już nie ma żadnych rozgałęzień. jesteśmy tylko my, rozumiesz? zero innych ludzi, tylko ja i ty. tam nawet nie ma powietrza, bo jedyne czego potrzebujemy do życia to nasze serca tak bezgranicznie przepełnione miłością (monika romantyk, wstydniś)
wiesz jak to można najprościej wytłumaczyć? lubisz koty Majki, no nie? popatrz, miłość jest trochę jak kot (pies w sumie też, nawet trochę bardziej, no ale wyobraź sobie Tośkę i się ciesz lamusie). jak jest mały to ciągle się nim opiekujesz, ciągle sprawdzasz czy ma jedzenie i picie w misce, śpisz z nim, ciągle głaszczesz i troszczysz się o niego jak o największy skarb, ale gdzieś w międzyczasie patrzysz jak on dorasta, robi się samodzielny i czasem nawet sam potrafi znaleźć sobie jedzenie (twoja Tośka tak robi? bo mój kot je moje kanapki :c ). jest dorosły i silny, i chociaż nie boisz się o niego tak jak na początku to ciągle właśnie on jest twoim skarbem (przeginam, to tylko kot -,- ) i się o niego troszczysz. z miłością jest to samo. na początku unikasz wszystkich kłótni, ciągle mówisz tylko to, co sprawia radość i przyjemność drugiej osobie i chociaż z dnia na dzień rozmawiasz z kimś o bardziej przyziemnych sprawach, potrafisz się z nim kłócić, nawet bardzo i czasem mówić rzeczy, po których boli serce, to ta miłość nie traci żadnej wartości dla ciebie. wciąż jest tyle samo warta co na początku, boisz się o nią i troszczysz, ale z drugiej strony wiesz, że ona jest już sama w sobie silna, tak po prostu. to właśnie zrobiliśmy przez ten czas, wiesz Michał? wychowaliśmy sobie miłość. (monika romantyk part2) teraz nie musimy już o nią walczyć, bo sam widzisz, że nawet jeśli się staramy to ona broni się sama. dalej nie mówimy sobie często, że się kochamy, nie rozmawialiśmy o nas, ale my jesteśmy razem i nie ma sensu zaprzeczać. tak po prostu jest. my tacy jesteśmy.
jesteśmy sobie pisani, to przeznaczenie, prawdziwe, rozumiesz. no i jesteśmy zazdrośni, ale z tym to ma ci pocieszenie! ostatnio z chłopakami z klasy wspominałam jak w zeszłym roku ciągle się wyzywaliśmy i mi powiedzieli, że mam niewyparzoną gębę i zachowuję się czasem jak małpa (no kłamali, nie?) i że podziwialiby chłopaka który chciałby mnie poderwać, bo zjechałabym go od góry do dołu jednym tekstem (to prawda akurat) a mój chłopak (powiedzieli, że chodzi im o Michała, supcio, co?) ma szczęście, bo nawet nie ma o co być zazdrosny. widzisz? jestem super odstraszająca chłopaków, omg, jakim cudem ciebie nie odstraszyłam? ale masz nerwy chłopie! :D czyli jakby na to nie patrzeć, nie masz o co być zazdrosny, nie to co ja. nie myśl że nie pamiętam o twoich super fankach, które gdyby tylko mogły to przeleciałyby cię przy pierwszej lepszej okazji! :c no ale ja Ci ufam i to akurat mówię serio. ufam, jak jeszcze nigdy nikomu i jak nigdy nikomu nie będę. jesteś moim serduszkiem, ale to już wiesz.
miałam ci coś jeszcze powiedzieć, ale zapomniałam co. jak mi się przypomni to dopiszę, okej?
a na końcu miałam napisać, że ja ciągle jestem, wiesz? bez względu na to co się dzieje. i powiedziałeś mi raz, że nie będziesz po tym co przeszedłeś żyć normalnie. nie przejmuj się, mi nie przeszkadza to, żebyśmy żyli nienormalnie, serio. możemy nawet mieszkać pod mostem, byle razem. no chociaż jednak wolałabym jakiś dom haha. jestem, pamiętaj. i ciągle kocham Cię tak samo mocno, mocniej się już nie da, uwierz. uwierz i pamiętaj - jestem i kocham.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika nosiemaskarbie.