Z reguły pisałam tutaj nocą.
Ostatnie dwa tygodnie upłynęły pod znakiem zaskoczenia, żałoby, płaczu, tęsknoty i potrzeby bliskości drugiej osoby. Nie spodziewałam się, że śmierć obcej osoby jest tak neutralna dla społeczeństwa. Sprawa ma się inaczej, kiedy umiera ktoś bliski - serce rozrywa się na milion kawałków, a każda cząstka ciała chce wyć.. Wyć z bólu, rozpaczy, tęsknoty tak wielkiej, a zarazem tak niezaspokojonej..
Każde przeżycie czegoś nas uczy i coś pokazuje. Mam jeden z najpoważniejszych dylematów życiowych.. Od tego zależeć będzie bardzo, ale to bardzo dużo. Zastanwaiam się na ile być rozważną, a na ile romantyczą i czy bycie rozmantycznie zakochanym to coś, co jeszcze "wypada" w naszych czasach? Może wystarczy być pragmatycznym, ekonomicznym i całkiem niexle przygotowanym na resztę mechanicznego życia. Może marzenia (których miałam tysiące jako mala dziewczynka) to tylko mieszające w głowie niepotrzebne myśli, które tylko wiercą dziurę w brzuchu i utrudniają szczęśliwe życie?
Odnoszę wrażenie, że nie do końca ufam sobie i swoim uczuciom. Czuję się i dobrze i źle na raz w obecnej sytuacji.. Niby bezpiecznie i niby dobrze, ale czy na pewno ?
Pomóż mi.
Inni użytkownicy: janek1118purpurraahoccaayrton123johnybbbemillyyy0987misjonarzetarnowsahasularahajpanek94amandooo
Inni zdjęcia: Historia. justkyuuban;) virgo123Stacja burdel centralny pamietnikpotworaNiezbadane są wyroki boskie bluebird11KROWA MUĆKA suchy1906... idgaf94... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24