I wtedy sobie człowiek uświadamia, że jest maleńką istotką na tej ziemi, gdzie nie ma się nawet do kogo odezwać i z kim porozmawiać.
O sobie. O tym, co siedzi gdzieś głęboko. O tym, z czym sobie nie radzi.
Brakuje mu osoby, która mogłaby posłuchać i być. Tylko być. Aż być.
Tak cholernie nie rozumiem samej siebie...