Rozdział 1
Światu zależy na naszym cierpieniu. Tylko to jest jego celem. Nigdy nie możemy być do końca sobą, bo nas zniszczy. Ale dlaczego? Przecież każdy powinien kierować sam swoim życiem. Oddalić się od reguł i ustanowić własne zasady. Nikt nie powinien dyktować nam warunków ani tym bardziej nas prześladować za nieprzestrzeganie ich.
Szarość. To wszystko, co nas otacza. Tylko szarość towarzyszy nam przez całą długość naszej egzystencji na tej planecie. Chcemy ją jakoś urozmaicić, dorzucić trochę kolorów. Możemy to zrobić. Nadzieja ponoć umiera ostatnia.
Odchodząc z mojego rodzimego domu czułem ból. To tu spędziłem ostatnie 24 lata mojego życia. Tylko dlaczego nie mogłem tam zostać? Odpowiedź jest prosta. Gdybym nie odszedł z matką i bratem, nie skończyłoby się to dobrze.
Moim oczom ukazał się stary, dosyć duży dom. Był najtańszy w okolicy, pewnie dlatego mama wybrała właśnie jego. Przekroczyliśmy pokaźnych rozmiarów żelazną bramę i powoli ruszyliśmy dalej, w stronę budynku. Z rozdziawionymi ustami rozglądałem się wokół. Posesja sprawiała dosyć dziwne wrażenie, żeby nie powiedzieć mroczne. Lubiłem takie miejsca.
Na niskim pagórku stał duży stary dom, może jeszcze z XVIII wieku. Wokół rozpościerał się park, drzewa już straciły liście. Nie ogarniałem wzrokiem całej okolicy, było tego za wiele. Miałem jednak tą pewność, że niedługo poznam wszystkie zakamarki i tajemnice tej posiadłości. Nie rozumiałem tylko jednego. Dlaczego było to tak tanie?
Obróciłem się w stronę mamy.
- To było najtańsze? spytałem.
- Tak, Gee. Nie będziemy mieszkać tu sami. Wprowadzamy się do domu, w którym mieszka już dwoje ludzi.
Świetnie. Już się domyślam. Teraz nie będzie ojca, będzie jakaś dwójka ludzi, pewnie mają tyle lat co ten dom. Pomyślałem, krzywiąc się lekko.
Droga do wejścia dłużyła mi się niemiłosiernie. Ale kiedy wreszcie stanęliśmy przed dużymi drewnianymi drzwiami, poczułem nieprzyjemne mrowienie w dłoniach. Mikey, nie czekając na pozwolenie zabębnił trzy razy mosiężną kołatką. Zajebiście. Już po chwili usłyszeliśmy skrzypnięcie jakiegoś zamka i wrota piekieł stanęły otworem. W środku było jeszcze ciemniej niż na zewnątrz. Przesuwałem wzrokiem po wysokim sklepieniu, potem po ścianach aż w końcu mój wzrok spoczął na niskiej kobiecie stojącej w drzwiach.
Inni użytkownicy: goochancabane4142diego3000rafalp1989simoorgaaabcdefgwoty12ultraknursebek199111marcelmarco
Inni zdjęcia: Capy jexhana:) dorcia2700TULIPANY ... part 4 xavekittyxNie baw się tablicą Ouija bluebird11Ares 2 jozefwielki:) dorcia2700Eh patusiax395Gałązka bzu na dobranoc :) halinam... maxima24... maxima24