Moja przygoda z Sabatonem zaczęła się... mniej więce, pół roku temu, kiedy to ma kochana siostrzyczka, wraz z masą zdjęć i pamiątek z wkacji, przywlekła - jak zarazę - miłość i uwielbienie do tegoż zespołu. Chociaż, jeśli się nie mylę, nie od razu była to "miłość' i "uwielbienie', na początku bardziej coś w rodzaju ciekawości, czym to kwiat polskiej młodzieży tak bardzo się jara. I od piosenki do piosenki... nie wiadomo kiedy, z Małgorzaty zrobił się gimbus - wyznawca sabatona. Chcąc nie chcąc, jako że mieszkam z człowiekiem przez ścianę, zdarzało mi się słuchać razem z nią zacnych pieśni o bohaterach wojennych i bitwach. Do tamtego momentu nie miałam styczności z twórcością tegoż zespołu, ponieważ... Znani mi niegdyś fani Sabatona wystawiali słabą notę reszcie. Woow Sabaton, woow jacy fajni, woow znają historię Polski - lepiej pewnie, niż większość owych fanów. Dlatego nigdy mnie jakoś nie piekło, by zapoznawaź się z Uprising'ami czy innymi Primo Victoria'mi [tytuły znane mi były od zawsze - skąd? nie mam pojęcia.], aczkolwiek nigdy nie żywiłam niechęci, ot, idealna obojętność.
Do czasu jednakże. Przez te kilka miesięcy udało się Małgorzacie zasiać we mnie coś jakby ciekawość tym zespołem, chociaż wtedy jeszcze nie czułam potrzeby zbyt częstego ich słuchania. Właściwie, wyglądało to tak, że przysiadałam się do Gochy, słuchałam z nią kilku piosenek i wzdychałam, że W KOŃCU MUSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z MUZYKĄ SABATONA - i na tym się kończyło.
DO CZASU, kiedy Gocha pod koniec grudnia wykrakała koncert Sabatona.
Fajnie byłoby, jakby przyjechali do nas w 2015... ale byli w listopadzie..?
Znacie powiedzenie "uważaj, czego sobie życzsz, bo może się spełnić", prawda?
I w tym momencie, gdzieś na samym początku stycznia zaczął się mój bieg na przełaj przez 15 lat twórczości zespołu, ponieważ siostra wymyśliła, że na urodziny zabierze mnie na ich koncert - Sabaton 101 w niecałe dwa tygodnie, tyle, by - jak to powiedziała Gocha, wiedzieć, kiedy wymachiwać łapą, krzyknąć: WARSZAWO, BARSZCZ! i tak dalej. Podstawy.
Sam koncert, mimo mojego muzycznego niedoedukowania, był... śmiało mogę powiedzieć, w ścisłej czołówce zajebistości występów na żywo, które miałam okazję słyszeć. Strach pomyśleć, co byłoby, gdybym była bardziej obeznana w sabatonowych dokonaniach.
Kurwa, nie chcę popadać w jakąś egzaltację, ale dawno nie miałam przyjemności uczestniczyć w czymś tak kompleksowo ZAJEBISTYM. Broden - szołmen, moc i rozpierdol płynące z każdym dźwiękiem, to poczucie zjednoczenia - nie tylko przy nasych, 'polskich' piosenkach, to, po co chodzę na metalowe koncerty, dostarczone w najlepszej oprawie, 11/10, proszę państwa.
Słówko jeszcze o supportach: Frontside... W skrócie, nigdy nie zrozumiem tego, jak można słuchać czegoś tak wtórnego i do bólu życi wygniecionego przez kolejne powstające zespoły, jak metalcore. A już całkiem niepojęte dla mnie jest to, jak można z metalkoru przeskoczyć do heavy metalu.. Jak. Po co. Czemu.
Delain - bez obrazy dla fanów, bo pewnie jakichś mają, ale wtórna, gorsza wersja słabego pierwowzoru... wiecie, o co chodzi. Ledwie ustałam pod sceną, wkurwiając jakiegoś typasika, który chyba fapał do wokalistki. Ups.
Jedyni trzymjący poziom to Battle Beast, babka z typowo heavy metalowym wokalem, styl Dio [minus umiejętności, ale trudno porównywać się z BOGIEM]. bardzo przyjemnie, nie przeczę.
Inni użytkownicy: sahasularahajpanek94amandooojulitkajula144unospinnalex11234adriano3488nalna90vitusoslilly02
Inni zdjęcia: Wolne patusiax395New Hair Right dawsteTo, co zostaje, gdy nie ma nic. comarroTears like a waterfall modernmedival... pils931449 akcentova:) dorcia2700Brak tytułu zwyczajnieszczesliwia1 mktnccPrzepełnienie świąteczne bluebird11