Muzyka mnie niekiedy ogarnia jak morze!
Ku mojej gwiezdzie bladej
Pod stropem mgły lub w puste eteru przestworze
Rozpinam żagiel.
Pierś ma naprzód podana, wzdymaja się płuca
Niby płótno żaglowe,
Na grzbiety fal się wdzieram, noc zasłonę rzuca
Na moja głowę.
I czuję jak namiętnie tętnia w moim pulsie
Wszystkie tortury okrętu,
Przychylny wiatr i nawałnice, i konwulsje
Wsród niezmiernego odmętu
Kołysza mnie. Lub cisza płaska w morzu pustem
Jest mej rozpaczy lustrem!
dno gdzies zanika
widać tylko niedopałki serc
pływajace pod powierzchnia
życie powolutku zanika
z każdym oddechem
jak dym dogasającego papierosa
coraz mniej dni
kończą się precyzyjnie wyliczone
skurcze serca
utwór zbliża się ku finałowi
aby powolutku zanurzyć nasze ciała
w miękkiej Matce Ziemi ;]