Cześć. Mam na imie Ania. Mam 23 lata i w zyciu przeszlam juz sporawo. Mozna powiedziec, ze jestem kobietą po przejściach, ale nie po to tu jestem. Jestem tu po to bo moje serce złamało sie na pół, drugi raz przez ta sama osobe... a mówią, ze dwa razy nie wchodzi sie do tej samej rzeki. Ja jestem inna... bo miłość nie zna granic.. Mówią również, ze kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.. i tak tez wlasnie jest u mnie. Lubie pic tego szampana jak mam z kim. Aktualnie nie mam z kim i chyba juz nie będę.. nie żałuję, ze zaryzykowalam, bo były chwile ktore wpieraly wdech w piersiach, ale aktualnie mam nóż w plecach. Dlaczego? Mysle, ze może nie umiem isc na kompromisy, ze jestem wredna i nerwowa... tak jest, ale też tak nie jest. Na codzien zmagam sie z ogromnym problemem. Mam kogos kto mnie kocha, kyo zycie za mnie by oddal i ja z pewnością też TYLKO... wlasnie , te okropne "tylko".. dla osoby ktora jest dla mnie calym światem, ktora dala mi cudowny skarb jakim jest dziecko, ktora potrafiła rozbawic mnie do lez i dzieki ktorej uśmiech goscil na mej twarzy nie jestem jedyna. I wcale nie chodzi tu o inna kobietę czy o innego czlowieka. Chodzi o uzależnienie... uzaleznienie, ktore nie jest standardowym uzaleznieniem, bp zycie bez teho tez potrafi leciec, ale nie na dlugo. Mam rywalke jaką jest impreza. Zna moze ktos ten ból? Od poczatku naszej znajomosci tak bylo i z biegiem lat , mimo tylu potknięc i 3 lat przerwy nadal to mi towarzyszy. Impreza = kilka dni picia, kilka dni bez kontaktu, kilka dni z zawieszeniem zwiazku czyli hulaj dusza hulaj wola. I nagle koncza sie koledzy, dziewczynki(chce wierzyc ze sie myle), towarzystwo i przedewszystkim moc i sila... i wtedy co? ANKA... ANKA WRACAJ...ANKA KOCHAM CIE .. a Anka wraca... czemu? Bo kocha... mimo wszystko.. dzisiaj z tego miejsca chce powoedziec, ze powoedzialam sobie dosyc. W glebi duszy to do mnie noe dochodzi, do mnie to nie przemawia... ale musze..mysze to zrobic dla niego... znow kosztem swoim Mam taka cicha nadzieje, ze to "GO" uratuje bo "NAS" juz nie mogę powiedzieć. Przykre a zarazem zabijające. Zakazana milosc? Nie... skonczona na zawsze ...przez glupoty, przez chwile pamietnych nocy... wspomnienia wywolujace usmiech na ich twarzach kontra ja.... płacząca i majaca nadzieje na lepsze jutro. WIEM, ze lepsze jutro nie nadejdzie..i jest to uczucie jakbym lezala na ziemi i ktos z calej sily wciskal mi but, ogromny but w klatkę piersiowa... masakra... wspomnienia... swoadomosc tego ze czekajac na niego i płacząc po nocach ktos inny go mial...dotykal. Rozmawial..cieszyl sie z nim... nie przezyje tego. A jednak musze bo mam dla kogo zyc. Nie chce nikogo tu oczerniac..chce tylko by wiedzial jak bardzo go kochalam i oddalabym wszystko by byl normalny... oddalam swoje zdrowie, bo zalamalam sie na tyle by wpaść w zlosc i wyrzucic to co we mnie siedzi na zewnatrz strasznymi emocjami nad ktorymi nie da sie zapanowac. Wariatka? Nie dam sobie tego wmowic, kazdy niech interpretuje to jak chce.. ja tylko dalam rece sobie obciąć i jestem bez rąk... bez serca.. bez niczego.. jestem juz zimna jak lód...dlaczego????