photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 1 LUTEGO 2014

Cz.25.

One step Closer ...

cz. 25.

 

- Halo, Nel? Coś się stało?

- Mamo, dzwonie do Ciebie z zaproszeniem na niedzielny obiad o 13. Dawno się nie widziałyśmy w takim wspólnym gornie z rodzicami Jacka. Przyjechałabyś ?

- Oczywiście córciu! Mam coś wziąć ze sobą, w czymś Ci pomóc ?

- Nie, Jacek mi pomoże. Zajmiemy się wsyztskim. Powiadom aby Olivera i jego dziewczynę. Wiem, że pracuje i ma swoje obowiązki, ale też chciałąbym się z nim zobaczyć i porozmawiać.

-Dobrze skarbie, będziemy na pewno. A teraz muszę kończyć, bo mnie w pracy ganiają. Nowe zlecenia.. sama rozumiesz. Trzymaj się ciepło i do zobaczenia w niedziele. Kocham Cię!

- Również, trzymaj .. - i usłyszłam ciągły dziek przerwanego połączenia w słuchawce.

Usiadłam na kanapie i powoli docierała do mnie myśl, że od teraz wszystko się zmieni. Nasze życie nabierze jeszcze szybszego tępa, niż dotychczas. Odsapnęłam, poczym wybrałam numer do rodziców Dżaka.

Z krótkiej informującej rozmowy o obiedzie, zrobiła się długa, potkarska pogawędka. Jego mama jak się już rozgada, tak trudno jej później skończyć. Patrząc przez okno w kuchni zobaczyłam podjeżdżający samochód Jacka pod dom.

- Dobrze mamo, musze kończyc, bo mąż z zakupów wrócił. Trzymajcie się. - roześmiałyśmy się i skończyłam rozmowę.

- Wróciłem! [...] Cholera!!- usłyszałam głos Jacka w holu i dźwięk tłuczonego szkła.

- Co się stało?!

Mym oczom ukazała się rozbita butelka z sokiem pomaranczowym na całej podłodze.

- Niezdara ze mnie. Ostrożnie! Zostaw, ja to zaraz posprzatam. - powiedział, kiedy chciałam się schylić i pozbierać odłamki szkła.

- No tak.. Nadopiekuńczość.. Całkowicie zapomniałam o tym, że taka cecha u Ciebie istnieje. - roześmiałam się ponownie i zabierając resztę reklamówek z ziemi poszłam do kochuni.

Wyjmując zakupy z siadki, w jednej z nich na samym dnie leżała para małych bucików.

- A to??? - zapytałam z zaciekawieniem.

- (Wchodząc do kuchni z ostatnią reklamówką) Aaa, to! .. A to są ciapy dla naszego przyszłego, nowego mieszkańca domu. - uśmiechnął się i mnie pocałował w policzek.

- Och Jacek - roześmiałam się na głos , lecz uśmiech nie schodził mi z ust -  przecież jeszcze jest tyle miesięcy .. Obiecaj mi, że zaczenimy kupować rzeczy, jak tylko będzie wszystko pewne w 100%.

- Dobrze, obiecuje.

Widząc jego niesmak na twarzy, odwzajemniłam pocałunek i dalej zajęłam się wypakowywaniem zakupów.

- Zadzwoniłaś do wszystkich ? - zapytał z zaciekawieniem.

- Tak. Rodzice i brat poinformowani. Wypadało by napisać do przyjaciół.. - i w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.

- Ja otworze! Przy okazji zawołam Freda. -krzyknęłam, idąc w stronę drzwi wejściowych.

Długo nie musiałam namawiac zwierzaka do domu, bo czekał już pod drzwiami. Lecz prócz niego i białego prostokątu na ziemi, nic nie było. Za progiem zobaczyłam kartkę zaadresowaną do mnie i Jacka. To co zobaczyłam po niej, wywołało jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.

 

 

 

c.d.n.