Znowu ten dzien. Nie chce o nim pamietac. Chce zeby go nie bylo. Tak poprostu. Jedyne co przyjelabym z checia przyjela to ten jeden zakichany badyl. Od niego. Ale go nie ma. Jest gdzies indziej. Nie mysli nawet o tym. Ten jeden kwiat, to wszystko czego pragne.
Jestem beznadziejna. Zyje zludzeniem, ze cos mi sie udaje, ale na szczescie zycie szybko przywraca mnie na ziemie. Do tego, zeby uswiadomic sobie jaka jestem nie trzeba bylo duzo. Wystarczyla cisza, samotnosc i wlasne mysli. Naiwna, głupia, żałosna, łatwowierna, zbyt gadatliwa, zyjaca wiecznym zludzeniem, marudna, nieudacznica, trzecie koło u wozu, zbyt ciekawska, gaduła, dziecinna, opuszczona...
Jedyne w czym odnajduje sens, to nauka. Jeżeli się naucze, to bede miec dobre stopnie, jak bede miec dobre stopnie, to podwyzsze swoje ego.
Chciałabym zniknąć. Ciekawe kto by tak naprawdę tęsknił za mną. Chociaż ja w sumie uważam, że nie ma za czym. Nie mam tutaj na myśli rodziny, bo gdyby ich nie było, to mnie nie byłoby także.
Czasami wracam myślami do tych chwil spędzonych w Grecji. Było cudownie. Sprostałam wszystkim wyzwanią i kolejny raz pokonałam siebie.
Brak mi czasu na wszystko. To okropne.