Dzień zapowiadał się bardzo ładnie, do kuchni wpadały promienie wschodzącego słońca.
Które rozświetlały ponure pomieszczenie.
Na ścianach była ciemno szara tapeta w jasne wzorki, które delikatnie połyskiwały w jasno różowym świetle.
Przy starej kuchence która stała zaraz pod wielkim oknem z białymi ramami, krzątał się Artur smażący naleśniki,
zapach rozprzestrzenił się po całym domu budząc śpiącą Diane.
Mężczyzna po cichu wygwizdywał rytm swojej ulubionej piosenki i zwinnie podrzucał naleśnikami,
wzbiłay się w powietrze robiły salto i spadały spowrotem na patelnie.
- Dzień dobry tato.
Powiedziała dziewczyna powoli zchodząc po ciemnych drewnianych schodach,
które prowadziły prosto do wielkiej kuchni,
na sirodku stał stół kolorystycznie dopasowany do schodów,
z nogami których rzeźbienia przypominały fale.
Dziewczyna delikatnie usiadła na krześle z karmelowym satynowym obiciem,
nalewając swieży sok do szklanki zerkneła na stary zegar z wachadłem stojący zaraz obok lodówki.
- Jak się spało kochanie? Zapytał troskliwie ojciec stawiając przed córką tależ z parującymi jeszcze naleśnikami.
- Dobrze...
odpowiedziała szybko, odstawiając szklankę z sokiem.
- Mmm ale ładnie pachnie. Dodała i wzieła się za jedzenie.
- Wiesz myszko, wziołem dzisiaj dzień wolnego wiec jeśli byś chciała mógł bym Cię zawieść do szkoły.
Dziewczyna spojrzala na ojca wymownym sporzeniem.
- Myślisz że mi się chce iść taki kawał przez ten las?...
- Heh uśmiechnął się pod nosem podniusł wzrok i odzwajemnił spojrzenie córki.
- Czyli rozumiem że się zgadasz?
- Mhm.
mrukneła Diana przeżuwając wielki kawał naleśnika z dżemem truskawkowym.
~.~.~.~.~
Mimo iż niebo było czyste bez ani jednej chmurki to poranek był dość chłodny.
Diana stała już pod swoją szkołą machając do oddalającego się samochodu.
Patrzyła na niego do samego końca aż zniknoł za zakrętem,
obruciła się na pięcie wzieła głeboki oddech, wydeła policzki i powolnym krokiem ruszyła w stronę wejścia.
Szkoła była dość nowoczesna miała ładny żułty odcień i duże szklane drzwi z białymi obramówkami.
Wejście było prosto na równoległy od niego korytaż z którego spoczątku w gablotach stały jakieś puchary
a na ścianach wisiały zdjęcia dotychczasowych dyrektorów.
Diana rozjeżała się po szkole i zobaczyła że jakaś szczupła szeroko uśmiechnięta dziewczyna,
mniej więcej jej wzrostu z długimi prostymi włosami sięgającymi za żebra idzie szybkim krokiem w jej stronę.
- Hej Ty pewnie muszisz być Diana! powiedziała radośnie uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Ja jestem Melodi. Przedstawiła się wyciągając rękę w kierunku nastolatki.
- Jestem przewodniczącą szkoły i mam za zadanie opiekowania się tobą przez pierwsze kilka tygodni.
Dodała.
-Wszyscy ze starszych klas, mają przydzielonego jednego kociaka którym muszą się opiekowaćprzez pierwsze kilka tygodni.
Ja dostałam Ciebie, wyjaśniła a z jej twarzy nie znikał uśmiech
zamrógała szybko dwa razy porozumiewawczo i zapytała.
- Oprowadzić Cię po szkole? Do dzwonka jeszcze jakieś 10 minut,
więc mamy troche czasu.
- Było by wspaniale.
Powiedziała i uśmiechła się szczerze mimo że w jej wielkich oczach
ciągle bylo widać odrobinkę niepokoju.
- Nie bój nic, szkoła jest całkiem spoko nie jest duża nie idzie się tu zgubić.
Ludzie też są całkiem okey. Zaklimatyzujesz się szybko.
Stwierdziła wskakując na schody prowadzące na piętro..
- O jest i twoja klasa, too ja Cie tu zostawiam jak narazie jak byś czego potrzebowała to jestem do twojej dyspozycji.
Potwierdziła,
puściła oczko zaśmiala się i pokierowała się w kierunku schodów prowadzących na dół,
schody byly równoległe do tych po których przed chwiła wchodziły.
Hmmm no okey, Diana założyła słuchawki i wsuneła sie na parapet czekając na lekcje.
Uważnie przyglądała się ucznią wydawali się dziwni....
Większość z nich wyglądała normalnie,
jednak gdzie nie gdzie stały osoby przykuwające uwagę.
Zaraz na przeciwko pod ścianą siedział chłopak tak blady, że prawie był błękitny.
Miał ciemne bląd włosy ułożone na żel i oczy w dziwnym koloże nie dość że były tak jasne że prawie się świeciły,
to jeszcze na dodatek miały fioletowo czerownawy odcień.
Diana zacisneła wargi i przeniosła wzrok w drógi koniec korytarza.
Stała tam gróbka 6 chłopców, mimo iż różnili się od siebie to jednak
mieli coś harakterystycznego, coś co sprawiało że byli do siebie podobni.
Każdy z nich miał gęste włosy i zarost...
Jednak jeden z nich miał w sobie coś szczególnego.
Wysoki chłopak o czarnych dłuższych potagranych włosach które kontrastowały z prawie granatowymi oczami.
Był ubrany w czerwoną kraciastą flanelową koszule, biały t-shert z wizerunkiem wilka.
Czarne rórkowate spodnie i czarne chyba nowe conversy za kostkę.
Wygłupiał się z jednym z kolegów śmiali się i coś pokazywał machając rękami i podskakując przyjmując przy tym rożne dziwne pozy.
Muzykę zagłuszył dzwonek na lekcje, chaos panujący na koryażu troche się uspokoił
a gróbka dchłopaków znikneła.
Diana zsuneła się z parapetu i niepewnym krokiem weszła do klasy.
Inni użytkownicy: marcin404ogolgierdsari06anis2013xsosoxcaesiumlegnickiwloczykijjarektwvegi76frankax
Inni zdjęcia: Title quenWarszawa sie chłodzi marcin404Wnioski pamietnikpotworaXyz fuckit2296W Solcu patkigd:) patkigdNa statku patkigdNad morzem patkigdZ Klusią patkigdZ Klusią patkigd