my hope, my destiny, my life 

palant, idiota, ćwok, kretyn itd. Ja to mam "szczęście" do tych chłopaków jeden gorszy od drugiego naprawdę są siebie warci. No dobra a teraz spróbuję dostrzec pozytywy tej całej idiotycznej sytuacji ( o ile wodóle jakieś są) ale każdy medal ma dwie strony więc teraz to trzeba tylko znaleźć tą drugą stronę... oo i chyba już ją odnalazłam i od razu mi się humor poprawił (: No bo przecierz w poniedziałek idziemy na strzelnicę i będziemy strzelać i będe mogła jakoś po tym wszystkim co się działo ostatnio odreagować i się wyrzyć... Jak ja to kocham: jednego dnia jest wszystko idealnie a następnego wszystko się psuje, ale tak to już w życiu jest ( a przynajmniej w moim życiu) muszę zacząć się do tego przyzwyczajać. A tak wgl to trzeba się cieszyć bo w poniedziałek widzę się z moją kofaną "siostrą" faustyną i buziole dla niej :*. Jak na razie to ciężko jest mi zachamować kręconce się w oczach łzy, przez jednego palanta zwątpiłam we wszystko, ale jest jeden sposób aby tego wszystkiego uniknąć poprostu się nie zakochiwać bo miłość to ból, cierpienie i niewielka ilość szczęścia dla której nie warto tyle cierpieć i rezygnować z marzeń, trzeba żyć tak jakby każdy dzień był ostatnim i nie załamywać się jeżeli coś nie wychodzi.